/Koszmar Brożka. Wisła znowu traci punkty

Koszmar Brożka. Wisła znowu traci punkty

W drugim piątkowym meczu 26. kolejki Ekstraklasy Wisła Kraków zremisowała przy Reymonta 22 z Piastem Gliwice (1:1). W ostatnich sekundach spotkania rzutu karnego nie wykorzystał Paweł Brożek! Jakub Szmatuła obronił jego uderzenie z 11 metrów.

28 sierpnia 2015 roku, Wisła wygrała ostatni mecz na własnym stadionie, pokonując wówczas Śląsk 4:2. Od tego czasu piłkarze Białej Gwiazdy rozegrali przy Reymonta osiem spotkań (4 remisy, 4 porażki), w dziewiątym z nich podejmując Piasta. W starciu z niedawnym jeszcze liderem naszej Ekstraklasy,wiślacy nie przełamali się, choć w doliczonym czasie gry mieli do tego doskonałą okazję. W ostatniej „akcji” meczu Paweł Brożek nie wykorzystał jednak rzutu karnego i wiślacy (oraz ich kibice) znów muszą odłożyć w czasie marzenia o „kolejnym” zwycięstwie. Ostatni raz krakowianie po trzy punkty sięgnęli 6 listopada (wyjazdowe spotkanie z Zagłębiem Lubin), gdy prowadził ich jeszcze Kazimierz Moskal (w tzw. między-czasie schedę po nim przejmowali Marcin Broniszewski, Tadeusz Pawłowski i dziś ponownie Broniszewski). Wliczając mecz z Piastem było to „dziesięć spotkań temu”. Od tego czasu legitymując się wymownym bilansem 3 remisów i 7 porażek.

Piastowi w ostatnich tygodniach, już po wznowieniu rozgrywek również nie wiedzie się zbyt dobrze. Gliwiczanie 2015 rok zamknęli remisami z Cracovią i Legią, oraz wygraną z Lechem, co pozwoliło im przezimować na pozycji lidera, z pięcioma punktami przewagi nad ekipą ze stolicy. Tymczasem w nowym roku podopiecznym Radoslava Latala, tak dobrze już się nie powodzi i stracili wypracowaną wcześniej przewagę w przeciągu zaledwie trzech kolejek, ustępując pierwszego miejsca wspomnianej już Legii. W obliczu niespodziewanej wpadki legionistów w Niecieczy, Piast wygrywając w Krakowie mógł odzyskać fotel lidera. Choć obie ekipy walczą o zgoła odmienne cele (Wisła najprawdopodniej będzie bronić się przed spadkiem, w co niektórym wciąż ciężko uwierzyć), to remis nikogo dzisiaj nie „urządzał”. W meczu, który był kolejną szansą na przełamanie i zwycięstwo, oba zespoły podzieliły się jednak punktami, z czego mimo wszystko bardziej powinni cieszyć się przyjezdni, którzy za sprawą rękawic swojego golkipera (i mimo wszystko „juniorskim” uderzeniu Brożka z karnego) w ostatniej akcji meczu obronili jednopunktową zdobycz.

Pierwsza okazja w tym meczu to 10 minuta. Długie podanie z własnej połowy (świetne zagranie Arka Głowackiego) minęło obrońców Piasta, zza których wybiegł Rafał Wolski, ale mimo dobrej pozycji nieczysto trafił w futbolówkę i Szmatuła nie musiał nawet interweniować. W 24′ przed jeszcze lepszą okazją stanął Ondrasek, ale jego uderzenie głową z 5 metrów, miast do siatki, powędrowało nad poprzeczką. Widząc niefrasobliwość swoich kompanów, do ofensywy zaangażował się nawet Głowacki. Jego uderzenie w kierunku bliższego słupka nie zaskoczyło jednak Szmatuły, który odbił piłkę na róg. Kilka minut później golkiper Piasta znów potwierdził swoją dobrą dyspozycję. Z rzutu wolnego z ponad 25 metrów przymierzył Sadlok, ale i z tym uderzeniem poradził sobie bramkarz przyjezdnych, parując piłkę na słupek i rzut rożny. Po nim, przed doskonałą okazją stanął Alan Uryga, który do prostych błędów i licznych, niepokojących strat w obronie dołożył jeszcze bardziej irytujące zagranie w ofensywie…stojąc przy bliższym słupku w odległości 2-3 metrów od bramki, uderzył piłkę w stronę dalszego rogu…piłka nie szła nawet w stronę bramki. Goście przetrzymali ten kwadrans wzmożonej aktywności wiślaków, w 38 minut po raz pierwszy „zatrudniając” Miśkiewicza. Pietrowski uderzył świetnie z ponad 30 metrów, ale bramkarz Wisły dobrze poradził sobie ze strzałem idącym idealnie w róg jego bramki. Przy drugiej próbie Piasta Miśkiewicz był już jednak bezradny. W 42′ rywale rozmontowali wiślaków właściwie dwoma podaniami, pierwszym ze środka boiska na prawą flankę, drugim – posłanym już delikatnie z flanki w szesnastkę, gdzie pojedynek o piłkę wygrał Barisić strzelając przy bliższym słupku. Jeszcze przed przerwą gospodarze mieli okazję na wyrównanie, ale Szmatuła poradził sobie również z uderzeniem Wolskiego (z rzutu wolnego). Do przerwy Piast prowadził w Krakowie 1:0, będąc lepszym od Wisły na przestrzeni zaledwie 5 minut…to wystarczyło do objęcia prowadzenia.

W drugiej połowie meczu długo nic się nie działo, a kwestia powrotu wiślaków do meczu zdawałaby się być raczej kwestią „przypadku” (lub indywidualności), niż konsekwentnej gry kolektywu. Gospodarze zagrozili Szmatule dopiero po ponad 20 minutach od wznowienia gry, w ciągu trzech minut aż trzykrotnie poważnie niepokojąc defensywę rywali. W 67′ Boguski z pięciu metrów nie potrafił strzelić w światło bramki, minutę później do zgranej przez Urygę piłki nie doszedł Ondrasek, ale już kilkanaście sekund później Czech odnalazł się na szesnastym metrze. Uderzenie po nogach defensora trafiło niemalże do koszyczka Szmatuły, który po chwili wyjaśnił sytuację, ponownie łapiąc piłkę. W 81′ Wisła postawiła na swoim, choć niewiele za tym przemawiało. Zadecydował o tym indywidualny przebłysk Jovicia, który przy założonym Piastowi „hokejowym zamku”, błyskotliwie minął jednego rywala i wparował z futbolówką w szesnastkę – strzał, rykoszet od Mraza i Szmatuła (w końcu!) skapitulował. Strzelona bramka dodała wiślakom skrzydeł i w następnych minutach stworzyli sobie następne, naprawdę dobre sytuacje bramkowe. Rolę ich kreatora i asystenta przejął Ondrasek, który w każdej z opisywanych za moment sytuacji miał swój udział. W 86′ Czech dośrodkował spod linii końcowej w stronę zamykającego akcję na skrzydle Małeckiego, ale „Mały” nie trafił nawet w światło bramki, strzelając obok bliższego słupka. Z kolei w doliczonym czasie gry Ondrasek zgrał głową do Boguskiego, który i tym razem nie potrafił celnie przymierzyć. Mimo dobrych (a nawet bardzo dobrych okazji) najlepsza okazja gospodarzy miała dopiero nadejść. W 94′ w roli głównej znów „Kobra” (pseudonim Ondraska), który tym razem wywalczył rzut karny. Na 11 metrze piłkę ustawił sobie Paweł Brożek i pierwsze zwycięstwo od 6 listopada (i pierwsza wygrana w Krakowie od 28 sierpnia) były na przysłowiowe „wyciągnięcie ręki”. Tą wyciągnał jednak Szmatuła, który poradził sobie z łagodnie mówiać nieudanym strzałem napastnika Wisły. Brawa dla golkipera Piasta, choć bardziej w tej sytuacji trzeba zganić Brożka, który powinien strzelić w sposób, który w obliczu bramkarskiej intuicji nie ułatwiłby golkiperowi interwencji. Wiślacy mimo wymarzonej okazji na przełamanie złej passy, nie wykorzystali piłki meczowej i wciąż muszą czekać na przełamanie.

Okoliczności dzisiejszego niepowodzenia na pewno nie poprawią wiślackiego morale. To co jednak cieszy, to fakt, że w odróżnieniu od poprzednich meczów, gospodarze stworzyli dziś sobie naprawdę multum dobrych okazji i niepowodzenie „zawdzięczają” tylko (albo aż) wybitnej nieskuteczności. Warto przy tym odnotować, że to pierwszy gol oraz pierwszy punkt wywalczony pod wodzą trenera Broniszewskiego, który samodzielnie prowadził przetrzebioną kontuzjami Wisłę w ostatnich jesiennych meczach. W najbliższych dniach okaże się, czy to właśnie on będzie mieć we wtorek szansę na poprawienie swojego dorobku, czy też w Kielcach wiślaków poprowadzi czwarty [!] już w tym sezonie trener.
Wisła Kraków – Piast Gliwice 1:1 (0:1)
0:1 – Josip Barisić 42′
1:1 – Boban Jović 81′

Składy:
Wisła: Miśkiewicz – Jović, Głowacki, Sadlok, Pietrzak – Boguski, Brlek (60′ Małecki), Uryga (77′ Popović), Wolski (90′ Drzazga), Brożek – Ondrasek

Piast Gliwice: Szmatuła – Pietrowski, Ipsa, Korun, Hebert, Mraz – Vacek, Murawski, Zivec (74′ Bukata) – Moskwik (85′ Karasausks), Barisić (77′ Badia)

Żółta kartka:
Ipsa

Sędzia: Szymon Marciniak (Płock)

Widzów: 10 082