/Miał być hit w Gliwicach, a był kit!

Miał być hit w Gliwicach, a był kit!

Piast Gliwice zremisował bezbramkowo z Zagłębiem Lubin w pierwszym niedzielnym spotkaniu piątej kolejki Lotto Ekstraklasy. Tym samym lubinianie zakończyli serię trzech z rzędu zwycięstw w delegacji. Natomiast Niebiesko-czerwoni zaliczyli swój trzeci kompromis z rzędu w lidze.

Według niektórych opinii potyczka Piastunek z Miedziowymi była hitem piątej kolejki polskiej ekstraklasy. Wszystko dlatego, że swoje siły konfrontowały ze sobą druga i trzecia ekipa ostatniej kampanii. Warto jednak zaznaczyć, że możliwości obu teamów brutalnie zweryfikował występ na arenie międzynarodowej.

To, co pozytywne działo się w pierwszych trzech kwadransach boiskowej rywalizacji na stadionie przy ulicy Okrzei miało miejsce przede wszystkim na trybunach za bramką Jakuba Szmatuły, gdzie kibice Piasta głośnym i żywiołowym dopingiem wspierali swoich piłkarzy.

Tymczasem na boisku mieliśmy do czynienia z postawą, w której na brak walki nikt nie mógł narzekać. Aczkolwiek wiadomo, że nie to jest solą piłki nożnej. Łącznie w pierwszej połowie miały miejsce trzy celne strzały, z czego ten najgroźniejszy miał miejsce w 41. minucie, gdy próbę pokonania golkipera Piasta podjął Łukasz Janoszka. Ten pierwszy spisał się jednak bez zarzutu.

Piast Gliwice – Zagłębie Lubin 0-0

Piast: Szmatuła – Mokwa, Sedlar, Hebert, Mraz – Murawski, Pietrowski – Badia (74. Żivec), Masłowski (74. Bukata), Szeliga – Barisić (87. Moskwik).

Zagłębie: Polacek – Tosik, Guldan, Jach, Cotra – Kubicki, Ł. Piątek – Woźniak, Rakowski (59. Starzyński), Janoszka (79. Janus) – Papadopulos (70. Siemaszko).

Żółte kartki: Hebert, Mraz – Ł. Piątek, Kubicki, Tosik, Guldan.

Krakowianka z wyboru. W derbach stolicy Małopolski kibicuje północnej stronie Błoń. Lubi podróżować po Polsce, zwykle "przypadkowo" natrafiając na spotkania Ekstraklasy lub polskiej reprezentacji. Zwykle można ją spotkać z aparatem. Pasjonatka oceanografii.