/Próba nerwów Lechii. Gdańszczanie liderem Lotto Ekstraklasy

Próba nerwów Lechii. Gdańszczanie liderem Lotto Ekstraklasy

Po dwudziestu minutach gry w Gdańsku można było się spodziewać, że Lechia rozbije Ruch Chorzów. Jednak nic bardziej mylnego. „Niebiescy” się odrodzili jak feniks z popiołu i postanowili napsuć trochę krwi „Biało-zielonym”. Ostatecznie mecz wygrali gdańszczanie 2:1 i zasiedli na co najmniej 24 godziny na fotelu lidera Lotto Ekstraklasy.

Kibice, którzy zasiedli na Stadionie Energa w Gdańsku spodziewali się jednego – kolejnej wyśmienitej gry swoich ulubieńców, rehabilitacji z a porażkę z II-ligową Puszczą Niepołomice w Pucharze Polski i zdobycia trzech punktów. Zobaczyli za to dwa rożne mecze ze szczęśliwym dla nich happy endem. W pierwszych minutach meczu mieliśmy wrażenie, ze Lechię i Ruch dzieli co najmniej kilka klas rozgrywkowych. Gospodarze szybko strzelili dwie bramki, a następnie wyraźnie rozluźnieni prowadzeniem zaczęli się bawić na murawie. To ich zgubiło bo zamiast postawić kropkę nad przysłowiowym „i” stracili gola i drżeli o wygraną.

Od pierwszych sekund na murawie rządziła i dzieliła Lechia. Już na dzień dobry gola po świetnym podaniu Simeona Sławczewa nie zdobył Marco Paxiao,. Jednak gdańszczanie mają w swoich szeregach nieobliczanego Sławomira Peszko. Reprezentant Polski przejął piłkę w środkowej części boiska przebiegł z nią kilkadziesiąt metrów, a zaskoczony jego strzałem Kamil Lech musiał wyciągnąć piłkę z siatki.

Obrona Ruchu nie pomagała jednak młodemu bramkarzowi. Gdańszczanie co chwila z olbrzymią łatwością dostawali się pod pole karne rywala. Po przypadkowym strzale Milosa Krasicia piłka uderzyła w poprzeczkę, a w 13. minucie znakomitą akcje lewą stroną przeprowadził Jakub Wawrzyniak, który wrzucił w pole karne i Flavio Paixao strzelił za kołnierz Lecha.

Podopiecznym trenera Piotra Nowaka w sobotni wieczór wychodziło wszystko. Ruch błądził na boisku jak dzieci we mgle. Jednak w końcu zaczęli śmielej kreować akcje ofensywne. Po jednej z nich w polu karnym został sfaulowany Martin Konczkowski przez Sławczewa. Rzut karny na bramkę zamienił kapitan „ Niebieskich” Rafał Grodzicki.

Po zamianie storn obraz gry nie wiele się zmienił. Wciąż dominowali „Biało-zieloni” ale ich przewaga nie była aż tam miażdżąca jak w pierwszej fazie meczu. Chorzowianie wykreowali sobie parę szans na wyrównanie stanu meczu. W 53. minucie Jarosław Niezgoda wychodził sam na sam z Vanją Milikoviciem-Saviciem ale został sfaulowanym przed polem karnym przez Joao Nunesa. Sędzia był bardzo łaskawy i pokazała Portugalczykowi tylko żółtą kartkę. Następnie z rzutu wolnego mógł wyrównać Patryk Lipski jednak piłka po jego strzale uderzyła w słupek

Mecz po zdobyciu przez gości był bardzo chaotyczny i było widać, że obie ekipy ze względu na niski wynik spotkania bały się odważnie zaatakować. Ostatecznie zasłużenie trzy punkty zostały dopisane na konto gdańskiej drużyny i dzięki nim przynajmniej na chwilę zasiadają na fotelu lidera Lotto Ekstraklasy.

Lechia Gdańsk – Ruch Chorzów 2:1 (2:1)
1:0 – Peszko 5′
2:0 – F.Paixao 13′
2:1 – Grodzicki (k.) 34′

Składy:
Lechia Gdańsk:
Vanja Milinković-Savić – Grzegorz Wojtkowiak, Joao Nunes, Mario Maloca, Jakub Wawrzyniak (54′ Rafał Janicki) – Flavio Paixao, Simeon Sławczew, Milos Krasić, Rafał Wolski (72′ Michał Chrapek), Sławomir Peszko (77′ Lukas Haraslin) – Marco Paixao.

Ruch Chorzów: Kamil Lech – Paweł Oleksy, Mateusz Cichocki, Rafał Grodzicki, Martin Konczkowski – Piotr Ćwielong, Maciej Urbańczyk (78′ Przemysław Bargiel), Łukasz Surma, Kamil Mazek – Patryk Lipski (64′ Bartosz Nowak) – Eduards Visnakovs (46′ Jarosław Niezgoda).

Żółte kartki: Sławczew (Lechia), Konczkowski, Grodzicki (Ruch).

Sędzia: Tomasz Musiał (Kraków).

Widzów: 15 433.

Krakowianka z wyboru. W derbach stolicy Małopolski kibicuje północnej stronie Błoń. Lubi podróżować po Polsce, zwykle "przypadkowo" natrafiając na spotkania Ekstraklasy lub polskiej reprezentacji. Zwykle można ją spotkać z aparatem. Pasjonatka oceanografii.