/el. LM: Lech uległ Basel 1:3

el. LM: Lech uległ Basel 1:3

Lech Poznań uległ na własnym stadionie drużynie FC Basel 1:3. Słabe krycie przy stałych fragmentach gry i brak szans przy grze w 10 na 11 pogrążyły drużynę Macieja Skorży. Tym samym, Lechici staną przed bardzo trudnym zadaniem w rewanżu, ponieważ aby awansować, potrzebują teraz zdobyć aż trzy bramki, nie tracąc żadnej.

 Od samego początku spotkania nie widać było, kto w tej parze jest rozstawiony, albowiem Lechici nie przestraszyli się wyżej notowanego rywala, a wręcz przeciwnie. Zdecydowanie ruszyli do przodu, niesieni w dodatku przez swoich kibiców. Już w 5. minucie mieli szansę na zdobycie gola, bowiem wrzutka Barry’ego Douglasa trafiła do Dariusza Formelii, lecz ten – zdaniem arbitra – był na spalonym. Chwilę później do głosu doszli goście, ale każdy strzał zawodników szwajcarskiej drużyny był blokowany przez piłkarzy Lecha.

Stuprocentową sytuację do zdobycia gola miał w 15. minucie Denis Thomalla. Najpierw w środku pola Karol Linetty znakomicie przejął piłkę kierowaną do jednego z zawodników Basel, a następnie zagrał do Kaspera Hamalainena. Fin zagrał świetną piłkę do napastnika poznańskiej ekipy, ale ten, próbując pokonać Tomasa Vaclika płaskim strzałem w krótki róg, fatalnie przestrzelił.

Drużyna z Bazylei „odwdzięczyła się” niespełna sześć minut później. Shkelzen Gashi z dziecinną łatwością ograł Łukasza Trałkę i dośrodkowaniem po ziemi zagrał do Bjarnasona, ale Islandczyk oddał niecelny strzał.

Widać było, że ta przeprowadzona akcja wystarszyła Lechitów, ponieważ nie byli już tak przebojowi w swoich poczynaniach. W 33. minucie niepewnie interweniował Tamas Kadar, do piłki doszedł Luca Zuffi i intuicyjnym strzałem próbował dać swojej drużynie prowadzenie. Całe szczęście dla Lecha, Jasmin Burić zdołał obronić mocne uderzenie zawodnika Basel, ale ta wyleciała za linię końcową. Co się odwlecze to nie uciecze, albowiem minutę później dośrodkowanie z rzutu rożnego wykorzystał Michael Lang i tym samym otworzył wynik meczu.

Lechici nie potrzebowali dużo czasu, ponieważ w 36. minucie Szymon Pawłowski strzelił w poprzeczkę, piłka odbiła się od linii bramkowej ale padła łupem Denisa Thomalii, który strzałem głową spowodował przy Bułgarskiej wybuch radości. Ostatecznie piłka przekroczyła całym obwodem linię bramkową już po strzale polskiego skrzydłowego.

Siłą „Kolejorza” dzisiejszego dnia była gra z kontrataku. Kolejną groźną kontrę mógł rozprowadzić w 42. minucie Denis Thomalla, ale będąc około 20 metrów przed bramką Vaclika nie zdecydował się na podanie do żadnego z lepiej ustawionych kolegów z drużyny, a próbował sam zdobyć kolejną bramkę. W efekcie bramkarz Basel bez najmniejszego trudu obronił jego płaski strzał z dystansu.

Podopieczni Macieja Skorży nie pękli w obliczu takiej presji i wciąż odważnie prowadzili walkę jak równy z równym. W 56. minucie kolejny kontratak mógł dać Lechowi gola, lecz do prostopadłego podania Szymona Pawłowskiego na wysokości pola karnego nie doszedł Tomasz Kędziora. Prawy obrońca „Kolejorza” wyraźnie się zagapił i dlatego miał problemy z przyjęciem piłki.

W 66. minucie kibice gospodarzy poczuli ogromne rozczarowanie, lecz nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Sędzia Anthony Taylor podyktował po faulu na Bjarnasonie rzut karny. Do piłki podszedł Shkelzen Gashi i…Jasmin Burić genialnie wyczuł jego intencje! Choć, teoretycznie, marzenia o dobrym rezultacie tego spotkania zmarnowała drużynie Lecha czerwona kartka Tomasza Kędziory, to poznańska drużyna nadal była w grze!

Na nieszczęście Lecha, gra w przewadze jednego zawodnika potrafiła dużo dać zespołowi Basel, które raz po raz groźnie atakowało bramkę „Kolejorza”. W 77. minucie poznańscy obrońcy zaspali przy dośrodkowaniu z lewej strony, zza pleców Barry’ego Douglasa wyskoczył Marc Janko, który uciszył trybuny przy Bułgarskiej.

W doliczonym czasie gry, Lechitów dobił Davide Calla, który wykorzystał błąd Tamasa Kadara, wyszedł sam na sam z Buriciem, z łatwością go minął i zdobył kolejną bramkę dla szwajcarskiego zespołu. Trzecia bramka pogrążyła „Kolejorza” i stawiła go przed ogromnym wyzwaniem.

Podobno po pierwszym spotkaniu nie można sądzić, kto awasnuje, lecz trzy bramki w Bazylei stają się wręcz niemożliwe do zdobycia. Przygoda Mistrza Polski z Ligą Mistrzów może skończyć się już w rewanżowym spotkaniu za tydzień, a to dla polskich kibiców fatalna wiadomość. Mimo wszystko, zawodnicy Lecha byli godnym przeciwnikiem dla szwajcarskiejgo Basel.

Lech Poznań – FC Basel 1:3 (1:1)

Bramki: Thomalla 36′ – Lang 34′ Janko 77′ Calla 90′

 Składy:

Lech: Jasmin Burić Tomasz Kędziora Tamas Kadar Marcin Kamiński Barry Douglas Karol Linetty Łukasz Trałka Dariusz Formella (69′ Kebba Ceesay) Kasper Hamalainen (75′ Gergo Lovrencsics) Szymon Pawłowski Denis Thomalla (55′ Marcin Robak)

Basel: Skład: Tomas Vaclik Michael Lang Daniel Hoegh Marek Suchy Behrang Safari Zdravko Kuzmanović (87′ Mohamed Elneny) Taulant Xhaka Birkir Bjarnason Luca Zuffi Shkelzen Gashi (75′ Davide Calla) Breel Donald Embolo (62′ Marc Janko)

Żóte kartki: Thomalla, Linetty, Kadar

Czerwone Kartki: Kędziora, Xhaka

Kibol Kolejorza. Nie boi się tak o sobie mówić - z wykształcenia jest filologiem polskim, więc wie, co słowo "kibol" oznacza w gwarze wielkopolskiej. Na międzynarodowej arenie od ponad 10 lat dopinguje Borussię Dortmund oraz Chelsea Londyn. W wolnych chwilach biega i jeździ na rowerze.