/Ślusarski: „Na ocenę naszej postawy przyjdzie czas”

Ślusarski: „Na ocenę naszej postawy przyjdzie czas”

W 1/32 finału Pucharu Polski GKS Bełchatów pokonał na wyjeździe Sandecję Nowy Sącz 1:0. Po tym spotkaniu zamieniliśmy parę słów z napastnikiem „Brunatnych” ex-piłkarzem poznańskiego Lecha Bartoszem Ślusarskim. Popularny „Ślusi” zdradził nam jak smakował gol zdobyty przeciwko warszawskiej Legii oraz opowiedział trochę o zaskakującej postawie beniaminka Ekstraklasy. Zapraszamy do lektury. 

Katarzyna Mielnik (Noga.pl): W pierwszym meczu w Pucharze polski GKS-owi Bełchatów przyszło się zmierzyć z Sandecją Nowy Sącz. Spotkanie skromie wygrane jednak nie było to zbyt porywające widowisko. Jak podsumujesz ten mecz?

Bartosz Ślusarski (napastnik GKS Bełchatów): Zdecydowanie muszę się z tą opina zgodzić. To nie było porywające widowisko dla kibiców, a zarazem łatwy mecz. Cel przed spotkaniem był jeden zwycięstwo i awans do kolejnej rundy rozgrywek i to udało nam się zrealizować. Trener uczulał nas przed spotkaniem żebyśmy nie lekceważyli przeciwnika bo Sandecja potrafi postawić twarde warunki gry. Ja pamiętam w swojej karierze wiele takich meczów, z potencjalnie łatwymi przeciwnikami, które zakończyły się niespodziankami albo były ciężkimi przeprawami. Jest to pierwszy etap Puchar Polski, w którym bardzo często to nie faworyci wygrywają. Nowosądeczanie mimo, że grają w I lidze są mocnym zespołem. My ze względu na obecną pozycje w Ekstraklasie mogliśmy być gdzieś tam typowani w roli minimalnego faworyta. Jednak tak jak poddziadziałem nie było to łatwe starcie. W przerwie spotkania w szatni padło wiele mocnych słów. Powiedzieliśmy sobie, że koniecznie musimy wygrać ten mecz w regulaminowym czasie. Trzeba przyznać, ze możemy być zadowoleni tylko z drugiej połowy meczu, która była zdecydowanie lepsza od pierwszej.

Mecz z Sandecją był drugim pod rząd, w którym nie strzeliliście karnego. Tutaj w Nowym Sączu swoją szanse zmarnował Michał Mak. W ostatnim ligowym starciu ze Śląskiem Wrocław okazję zmarnował Błażej Telichowski. Czy te dwie sytuacje to już sygnał, że „Brunatni” mają problem z „jedenastkami” czy jednak to kwestia przypadku?

Jest to jedynie przypadek i zwykły zbieg okoliczności. Najważniejsze jest to, że udało nam się wygrać oba spotkania. Nie ma mowy o żadnym kryzie w kwestii wykonywania tego elementu gry. Jeśli chodzi o Michała to w Sączu nie trafił ale to jednak dzięki jego bramce udało nam się złapać kontakt z rywalem i ostatecznie wygrać mecz z drużyną ze stolicy Dolnego Śląska.

Po czterech kolejkach obecnego sezonu GKS Bełchatów jest liderem Ekstraklasy. Jest to dość niespodziewana sytuacja gdyż zdecydowanie wszyscy eksperci przed startem rozgrywek głośno mówili, że drużyna trenera Kamila Kieresia to pierwszy kandydat do spadku po obecnym sezonie. Co takiego macie w sobie, że na razie jesteście najlepszą ekipą w rozgrywkach na najwyższym szczeblu w kraju?

Podchodzę do tego bardzo spokojnie i przede wszystkim tonuje nastroje. Nie mamy żadnego patnetu na te rozgrywki po prostu robimy swoje. Ważne dla nas było żeby dobrze wejść w sezon i to nam się udało. Do każdego spotkania przygotowujemy się osobno i walczymy od początku o zwycięstwo. Trudno powiedzieć żeby 10 punktów, które mamy na swoim koncie nie robiło wrażenia. W końcu gramy jako aktualnie w roli rewelacji sezonu. Jednak pamiętajmy, że liga jest ciężka i długa i tak na prawdę na końcową ocenę czy rzeczywiście byliśmy tacy rewelacyjni przyjdzie czas po 37 kolejkach Ekstraklasy. Na razie twardo stąpamy po ziemi i robimy swoje aby zdobywać jak najwięcej punktów.

Na inauguracje zmagań sezonu 2014/2015 GKS Bełchatów sensacyjnie pokonał po Pana golu Mistrzów Polski Legię Warszawa. Jakie to jest uczucie ucieszyć stadion przy Łazienkowskiej, który jak wiemy znany jest ze świetnego dopingu kibiców?

Jest to jeden z goli, który na pewno zawsze będę pamiętał. Nie dość, że ta bramka dała zwycięstwo na terenie aktualnego Mistrz a Polski. To dodtakowo był to pierwszy mecz w nowym klubie i do razu strzeliłem bramkę. Ma to wyjątkowy smak i smakuje wybornie. Wielu dobrych kolegów, którzy grają aktualnie w Poznaniu bądź grali ze mną w Lechu zazdrości mi tego oraz gratulowało trafienia i zwycięstwa nad Legią.

Kibol Kolejorza. Nie boi się tak o sobie mówić - z wykształcenia jest filologiem polskim, więc wie, co słowo "kibol" oznacza w gwarze wielkopolskiej. Na międzynarodowej arenie od ponad 10 lat dopinguje Borussię Dortmund oraz Chelsea Londyn. W wolnych chwilach biega i jeździ na rowerze.