W sobotnim spotkaniu 21.kolejki T-Mobile Ekstraklasy Lechia Gdańsk zremisowała bezbramkowo z Zawiszą Bydgoszcz. Obie drużyny w rundzie wiosennej jeszcze nie przegrały i nie straciły bramki.
– Ja lubię grać na dużych stadionach, kiedy na trybunach jest sporo widzów. Myślę, że moi piłkarze też to lubią. Nawet jeśli jest to pojedynek wyjazdowy, to wówczas otoczka meczu jest zupełnie inna – mówił przed meczem trener gości Mariusz Rumak. Trudno mu się dziwić, że cieszył się na występ swojego zespołu na PGE Arenie – na stadionie Lechii zjawiło się w sobotę 15 624 widzów, podczas gdy siedem domowych spotkań Zawiszy za kadencji Rumaka obejrzało w Bydgoszczy łącznie 10919 widzów…
Na miarę spotkania rozgrywanego na najwyższym szczeblu rozgrywek w Polsce w sobotnie popołudnie na PGE Arenie była tylko publika. Bowiem wydarzenia na murawie nie wskazywały na grę profesjonalistów, a raczej amatorów. W pierwszej połowie składną akcje z szansą na gola przeprowadzili goście z Bydgoszczy. W 21. minucie wymienili kilka podań na połowie rywala, a na końcu sznurka, po którym krążyła piłka, znalazł się Kamil Drygas, ale jego uderzenie z 17 metrów w dobrym stylu obronił Mateusz Bąk.
Grzegorz Sandomierski w opałach był dwa razy. W obu przypadkach swoim firmowym daniem poczęstował go Piotr Grzelczak. W pierwszej sytuacji w 5. minucie golkiper Zawiszy sparował piłkę poza światło bramki, a po 20 minutach piłka poszybowała pod poprzeczką
O ile w pierwszej połowie można było mówić o walce bo o grze nie było mówić tow drugiej połowie zdecydowaną przewagę posiadała Lechia. Jednak mimo tego „Biało-zieloni” nie potrafili jej udokumentować. Pierwsza godną odnotowania sytuacje bramkową zobaczyliśmy dopiero w 73. minucie spotkania. W jej końcowej fazie zagrania skonstruowanego ataku Sebastian Kamiński z prawej strony pola karnego zagrał piłkę do Alvarinho, jednak Portugalczykowi zabrakło centymetrów żeby do niej dobiec.
Podopieczni trenera Lechii Gdańsk w żadne sposób nie potrafili udokumentować swojej dominacji na murawie jaką wypracowali sobie w drugiej odsłonie meczu. Trochę nad wyraz powiedzieć jest, że pierwsza okazje w tej części spotkania stworzył sobie dopiero na pięć minut przed końcowym gwizdkiem. Sandomierski próbował uprzedzić Grzelczaka przy piłce po prostopadłym podaniu z głębi pola, ale pomylił się w obliczeniach, dzięki czemu skrzydłowy Lechii złapał go w pół drogi do siebie i pokusił się o lob, po którym piłka osiadła jedynie na górnej siatce bramki Zawiszy.
Na plus w tym meczu trzeba ocenić postawę bydgoskiego Zawiszy, który przeszedł bardzo pozytywną zmianę w zimowej przerwie ale na sześć możliwych oczek do zgarnięcia w 2015 roku zebrał tylko dwa. Zespól trenera Mariusza Rumaka nie przypomina już siebie z jesieni. Bydgoszczanie na wyjazdowe zwycięstwo czekają od maja 2014 4roku. Osiem z 11 rozegranych poza Bydgoszczą ligowych spotkań przegrali, a trzy zremisowali – w bieżącym sezonie ten bilans wynosi 0-2-7.
Lechia Gdańsk – Zawisza Bydgoszcz 0:0
Składy:
Lechia: Mateusz Bąk – Grzegorz Wojtkowiak, Rafał Janicki, Mavroudis Bougaidis, Jakub Wawrzyniak – Daniel Łukasik, Mateusz Możdżeń (46′ Ariel Borysiuk) – Maciej Makuszewski, Sebastian Mila (81′ Piotr Wiśniewski), Piotr Grzelczak – Antonio Colak (75′ Bruno Nazario).
Zawisza: Grzegorz Sandomierski – Jakub Wójcicki, Luka Marić, Andre Micael, Sebastian Ziajka – Kamil Drygas, Iwan Majewskij – Cornel Predescu (59′ Giorgi Alawerdaszwili), Alvarinho (90+1′ Jakub Świerczok), Sebastian Kamiński (74′ Jakub Smektała) – Josip Barisić.
Sędzia: Tomasz Kwiatkowski (Warszawa).
Żółte kartki: Bougaidis (Lechia) oraz Kamiński, Drygas (Zawisza).
Widzów: 15 624.