Sebastian Steblecki w rozmowie z naszym portalem zdradza kulisy ostatniego zwycięstwa z Koroną Kielce. Młody napastnik także dużo opowiedział nam o atmosferze jaka panuje w drużynie „Pasów”, a także jak to jest być synem legendy klubu.
Katarzyna Mielnik (Noga.pl): W 4. kolejce T-Mobile Ekstraklasy w końcu Cracovii udało odnieść się zwycięstwo. Pokonaliście u siebie 2:1 Koronę Kielce. Jaka panuje atmosfera po tym zwycięstwie w drużynie? Bo przed tym spotkaniem docierały do nas głosy, że atmosfera nie jest najlepsza w szatni.
Sebastian Steblecki (napastnik Cracovii): Atmosfera dzięki zwycięstwu z Koroną zdecydowanie się poprawiła. Teraz już na spokojnie przygotowujemy się do kolejnego spotkania jakie nas czeka, w którym naszym rywalem będzie Śląsk Wrocław. Mogę zapewnić, że w naszych głowach jak i całego sztabu trenerskiego jest tylko to spotkanie i nie ma nic innego. Wiadomo, że zwycięstwo powoduje, że gdzieś na naszych trawach pojawił się drobny uśmiech chociaż na chwile. Bo tka na prawdę zwycięstwo ze „Złoto-krzewistymi” na dzień dzisiejszy póki co nic nam nie dało. Jest to wyłącznie pierwszy krok, który zrobiliśmy ku lepszemu ligowemu bytowi. Bo jak wiadomo są to nasze pierwsze punkty w tym sezonie. Teraz pozostaje się tylko skupiać na najbliższym rywalu i zdobyciu kolejnych oczek w tabeli.
Jak już wspomniałeś w 5. kolejce zmierzycie się na wyjeździe z wrocławskim Śląskiem. Wrocławianie niedawni Mistrzowie Polski teraz notują znacznie słabszy okres. Jednak nadal są bardzo niewygodnym przeciwnikiem. Co Cracovię czeka w stolicy Dolnego Śląska?
Na to pytanie jest jedna standardowa odpowiedź, która tak na prawdę pasuje do każdego spotkania. W ekstraklasie nie ma łatwych spotkań oraz przeciwników. Za każdym razem ciężko się gra i każdy chce zdobyć kolejne punkty do ligowej tabeli. Na boisku na boisku zobaczymy dużo walki. Swój cel w postaci zdobycia we Wrocławiu trzech punktów możemy wywalczyć tylko pokazując na murawie ambicje, walkę oraz realizując założenia przedmeczowe nakreślone przez trenera.
Po meczu z Koroną nie ukrywałeś radości ze zwycięstwa. W rozmowie w kuluarach powiedziałeś, że czujesz ogromną presję przed każdym meczem w tym sezonie i czujesz ogromną ulgę z powodu przełamania złej passy „Pasów”. Jak myślisz skąd u Ciebie bierze się ta ogromna presja?
Szczerze mówiąc nie wiem. Bardzo przeżywam wyniki naszych spotkań gdyż nie ukrywam, że bardzo mi zależy na dobrych notach Cracovii. Chce żeby klub dobrze funkcjonował i wiodło mu się jak najlepiej. Gry w Cracovii nie traktuje jako typowej pracy i nie pojawiam się tu dla frajdy i kolokwialnie mówiąc lansu. Pojawiając się codziennie w bazie treningowej nie zależy mi tylko na tym aby odbębnić to co mam do zrobienia czyli trening. Staram się żyć sprawami klubowymi. Integrować się z kibicami. W życiu jestem typowym perfekcjonistą. Jestem bardzo ambitną osobą i jak się już za coś zabieram to wykonuje to najlepiej jak potrafię oraz chcę aby przynosiła jak najlepsze efekty. Przede wszystkim aby moja praca dawała coś drużynie bo to jest najważniejsze dla wszystkich. Myślę, że większość ludzi podchodzi tak do swoich zawodowych obowiązków. Dla mnie też liczy się aby nasza praca przełożyła się na wyniki sportowe klubu.
Presja ciąży nie tylko na tobie lecz zapewne na całym zespole gdyż nie udało wam się do 4. kolejki zapunktować. Gdzie leży tego przyczyna?
W pierwszych trzech meczach nie zdobyliśmy punktów. Gdzieś tam brakowało nam trochę szczęścia czy też w niektórych momentach większej koncentracji. Również wiele innych elementów się złożyło na to, że nie punktowaliśmy w tych pierwszych trzech spotkaniach. To powodowało, że z automatu człowiek nie mógł być zadowolony ze swojej pracy. Jednak na treningach coraz ciężej trenowaliśmy i sądzę, że nie tylko ja czułem presje z powodu wyników. Każdy z nas gdzieś w głowie miał te niepowodzenia oraz wole walki aby przełamać się. Jednak w końcu przeszedł moment, w którym szczęście nam dopisało i przełamaliśmy się. Zwycięstwo z Koroną będzie takim impulsem żeby iść za ciosem i odnosić kolejne zwycięstwa.
Twój tata Roman, jest hokejową legendą Cracovii. Ty jednak zostałeś jedynie wierny klubowi, w którym gra tata bo wybrałeś piłkę nożną. Tata jest twoim wiernym kibicem jednak czy wywiera na Ciebie jakąś dodatkową presję?
Nie, tata nie wywiera dodatkowej presji. Jest to osoba jak w każdej rodzinie. Zawsze patrzy na całą sytuację na chłodno z boku. Wiadomo kiedy moja gra czy zachowanie na boisku jest pozytywne to mnie pochwali oraz chłodzi głowę żeby popularna „palma” mi nie odbiła. Kiedy trzeba to potrafi mnie również skrytykować oraz ustawić do pionu jak się źle sprawuje. Oboje z mamą zawsze mnie wspierają w ciężkich momentach, a także kibicują mi w tych dobrych chwilach . Jeśli chodzi o wstrząśniecie mną to nie tylko jest to rola rodziców ale także takie słowa się słyszy w szatni od kolegów i trenera. Jest to naturalna sprawa. Wiadomo, że takie słowa padające z ust innych zawodników z drużyny tylko po to żeby komuś dopiec ale żeby mu pomóc. Tak samo dobitnie ustawić potrafi trener. Również przyjaciele, reszta rodziny oraz ludzie, którzy mi dobrze życzą potrafią mnie odpowiednio zmotywować w tych dobrych i złych momentach w moim życiu. Może jak byłem młodszy to wydawało mi się, że muszę udowodnić tacie czy dogonić go i to dobierałem na zasadzie jakiejś presji. Jednak jak już dorosłem zrozumiałem że wcale tak nie jest.
Jak już wspomnieliśmy twój tato jest był hokeista Pasów nigdy nie chciałeś iść w ślady taty?
Wiele razy już mówiłem że hokej jest niszową dyscypliną w naszym kraju i są słabe warunki do gry w niego. Mnie jednak zależy na byciu jak najlepszym zawodnikiem stąd padł wybór na piłkę nożna w Cracovii.