Zagłębie Lubin po rok przerwy powróciło do T-Mobile Ekstraklasy i w meczu inaugurującym sezon 2015/20-16 zremisowało na własnym stadionie 1:1 z Podbeskidziem Bielsko-Biała. Spotkanie było bardzo atrakcyjne dla kibiców i obie ekipy mogą być zadowolone z poziomu jaki zaprezentowały.
Zagłębie Lubin potrzebowało zaledwie jednego sezonu aby powrócić do najwyższej klasy rozgrywkowej. W pierwszej kolacje po poparcie do ekstraklasy lubinianom przyszło się zmierzyć na własnym obiekcie z Podbeskidziem Bielsko-Biała. Przerwa między rozgrywkami w obu klubach przebiegła zupełnie odmiennie. Działaczom „Miedziowych” udało się zatrzymać cały skład, który w imponującym stylu wygrali rozgrywki I Ligi. Natomiast w Bielsku-Białej doszło do kadrowej rewolucji.
Lubinianie na dzień dobry dostali zimny prysznic. Bowiem już w 2. minucie sobotniego spotkania stracili pierwszego gola. Dobrym dośrodkowaniem popisał się Mateusz Możdżeń. Po nim jednak jeden z obrońców gospodarzy zagrał piłkę w kierunku bramkarza jednak uprzedził go Robert Demjan. Co prawda futbolówka po jego strzale najpierw trafiła w słupek ale Słowak nie miał problemu z dobiciem jej i umieszczeniem w bramce.
10 minut później goście mogli podwyższyć prowadzenie. Minimalnie niecelnie z rzutu wolnego uderzył Możdżeń. Było to na prawdę rewelacyjne uderzenie i szkoda, że piłka po nim nie wpadła do bramki. Na odpowiedź podopiecznych Piotra Stokłowca po tym zagraniu rywali czekaliśmy ledwie 180 sekund. Po dośrodkowaniu Arkadiusza Woźniaka minimalnie niecelnie główkował jednak Krzysztof Piątek.
Do przerwy gra obu ekip mogła się podobać kibicom obu zespołów. Zarówno Zagłębie jak i Podbeskidzie wypracowywały sobie kolejne sytuacje bramkowe. Ale żaden z zespołów nie potrafił ich wykorzystać. Piłkarzom beniaminka nie brakowało ambicji i pomysłu w kolejnych akcjach ofensywnych. Jednak mimo to zawodnicy spod Klimczoka skutecznie je rozbijali i czekali na błędy rywala, które bezlitośnie mogli by wykorzystać. W grze Zagłębia było też sporo nerwowości, co wiązało się z prostymi stratami piłki. Do przerwy wynik nie uległ jednak zmianie.
Tuż po wznowieniu gry po przerwie gospodarze za sprawą Arkadiusza Woźniaka mogli doprowadzić do wyrównania stanu rywalizacji. Jednak uderzenie głową pomocnika „Miedziowych” było niecelne. Jednak wraz z upływem czasu inicjatywę przejmowali zawodnicy Dariusza Kubickiego. Trener Stokłowiec widząc nieporadność swoich zawodników w 58.minucie gry zdecydował się na prowadzenie na murawę Jana Vlasko, który jest kreowany na szefa ofensywy zespołu z Dolnego Śląska. Słowak zdecydowanie rozruszał swoich kolegów z zespołu jednak na pierwszego gola w ekstraklasie beniaminek musiał czekać do 85. minuty. Wtedy po faulu na Macieju Dąbrowskim rzut karny wykorzystał Michal Papadopulos.
Koniec końców w Lubinie padły tylko dwie bramki, a spotkanie zakończyło się sprawiedliwym remisem. Widać, że ekipie beniaminka potrzeba czasu żeby zgrać się z Vlasko, a kiedy to nastąpi to siła rażenia lubinian będzie potężna. Obie ekipy stworzyły bardzo dobre widowisko i wszystkim śledzącym jego przebieg powinno się ono podobać.
KGHM Zagłębie Lubin – Podbeskidzie Bielsko-Biała 1:1 (0:1)
0:1 – Robert Demjan 2′
1:1 – Michal Papadopulos (k.) 85′
Żółte kartki: Lubomir Guldan, Michal Papadopulos, Maciej Dąbrowski, Aleksandar Todorovski (Zagłębie) oraz Marek Sokołowski (Podbeskidzie).
Składy:
KGHM Zagłębie Lubin: Konrad Forenc – Dorde Cotra, Maciej Dąbrowski, Lubomir Guldan, Aleksandar Todorovski, Jakub Tosik, Sebastian Bonecki, Krzysztof Janus (56′ Jan Vlasko), Arkadiusz Woźniak (81′ Adrian Błąd), Michal Papadopulos, Krzysztof Piątek (66′ Łukasz Janoszka).
Podbeskidzie Bielsko-Biała: Wojciech Kaczmarek – Bartosz Jaroch, Krystian Nowak, Kristian Kolcak, Adam Mójta, Mateusz Możdżeń(86′ Dariusz Kołodziej), Damian Chmiel, Anton Sloboda (68′ Adam Deja), Marek Sokołowski, Kohei Kato, Robert Demjan (80′ Mateusz Szczepaniak).
Sędzia: Piotr Lasyk (Bytom).
Widzów: 4835