Legia Warszawa w 2. kolejce T-Mobile Ekstraklasy podjęła przy Łazienkowskiej Podbeskidzie Bielsko-Biała i wygrała aż 5:0. W defensywie świetnie spisywał się Bartosz Bereszyński, który wraca do dobrej dyspozycji. Oto co miał do powiedzenia po spotkaniu.
Poprzednie mecze co prawda również wygrane, ale ta dzisiejsza pierwsza połowa – naprawdę było na co popatrzeć… Wygraliście z przytupem.
Bartosz Bereszyński: – Każdemu zespołowi, który przyjeżdża na Łazienkowską i traci bramkę w pierwszym kwadransie spotkania bardzo ciężko jest później się podnieść. My dziś poszliśmy za ciosem, stworzyliśmy dużo sytuacji i zamieniliśmy je na bramki. Podbeskidzie nie miało nic do powiedzenia.
No tak nie do końca, w pierwszym kwadransie drugiej połowy mieli swoje szanse…
– Rzeczywiście te minuty były nie takie, jak sobie założyliśmy. Głupio traciliśmy piłki. Dobrze, że nie straciliśmy bramki, bo jeszcze by się wkradła nerwowość w naszą grę.
Guilherme bardzo często schodził do środka i zostawiał Ci wolne całe prawe skrzydło. Biegałeś sporo i w jedną i w drugą stronę. Takie było założenie, czy to sprawiły wydarzenia na boisku?
– Guilherme jest lewonożny i łatwiej mu zejść do środka, ja lubię biegać i lubię się włączać do akcji ofensywnych i myślę, że dziś dobrze to funkcjonowało.
Trener obecnie podzielił prawych obrońców – Ciebie i Brozia – jeden gra w pucharach, drugi w lidze, ale kiedyś przyjdzie ten czas, że jeden będzie grał, a drugi siedział na ławce. Co wtedy?
– Ja robię wszystko, żebym to ja grał, a Łukasz oczywiście na pewno robi wszystko, żeby grał on. Rywalizacja przynosi tylko korzyści. Ja ze swojej strony mogę tylko dawać z siebie 100% i czekać na decyzję trenera.