/Śląsk wygra z Termalicą

Śląsk wygra z Termalicą

Niedzielne popołudnie we Wrocławiu zdawało się bardzo leniwe. Kibice zgromadzili się na Stadionie Miejskim w niewielkiej liczbie, dlatego atmosfera na trybunach tym bardziej działała na niekorzyść. Początek spotkania był dość niemrawy, zawodnicy Śląska nie bardzo wiedzieli jak „ugryźć” zespół Termaliki, natomiast beniaminek z Niecieczy nieudolnie próbował swoich sił z kontrataku.

Na boisku nie działo się za wiele, ale warta odnotowania była akcja gospodarzy w 18. minucie. Atakując środkiem, Kamil Biliński otrzymał górną prostopadłą piłkę od Petera Grajciara, ale nie zdołał dać swojej drużynie prowadzenia, gdyż strzałem z woleja trafił prosto w Sebastiana Nowaka. Dopiero po około 25 minutach gry można było stwierdzić, że mecz nabiera tempa. Robert Pich otrzymał dośrodkowanie z lewej strony, przyjął piłkę i oddał mocny strzał, lecz trafił prosto w Sebastiana Nowaka. Chwilę później Tomasz Hołota oddał strzał z dystansu, ale piłka trafiła w poprzeczkę.

Termalica nie zdołała pokonać Mariusza Pawełka. Mało tego, zawodnicy z Niecieczy oddali w pierwszej połowie tylko jeden strzał. Zawodnicy Śląska byli zmuszeni do gry w ataku pozycyjnym, co nie wychodziło im najlepiej, dlatego spotkanie nie stało na wysokim poziomie. W ostatniej akcji pierwszej połowy Tom Hateley przerzucił ciężar gry na prawą stronę, gdzie pięknie przyjął piłkę Flavio Paixao. Portugalski skrzydłowy wyłożył piłkę na ok. 10-tym metrze Kamilowi Bilińskiemu, a ten uderzył na dalszy słupek bramki tak, że Nowak nie miał nic do powiedzenia. Gol do szatni i Piotr Mandrysz musiał się w przerwie mocno zastanowić, by zmienić przebieg gry, a co najważniejsze – wynik.

Druga część spotkania rozpoczęła się o wiele lepiej. W 50. minucie gry Peter Grajciar zagrał świetną intuicyjną piłkę nad głowami obrońców, a ta wylądowała w polu karnym prosto pod nogami Kamila Bilińskiego. „Bila” w sytuacji sam na sam mógł zdobyć kolejnego gola dla WKS-u, lecz Sebastian Nowak zdecydował się na szybkie wyjście do napastnika i to uchroniło gości od utraty kolejnej bramki.

Szansę na zrewanżowanie się, Termalica miała już minutę później. Z rzutu wolnego uderzał Dariusz Jarecki i choć trafił prosto w Pawełka, to golkiper gospodarzy miał spore problemy ze złapaniem piłki. Na nieszczęście „Słoni” żaden z zawodników nie wziął pod uwagę, że kapitan Śląska może się pomylić i żaden z nich nie był wystarczająco blisko by skorzystać z „prezentu” i umieścić piłkę w bramce.

Co się odwlecze, to nie uciecze. W 59. minucie piłkę z rzutu rożnego dośrodkowywał Peter Grajciar. Ta trafiła do Roberta Picha, który bez przyjęcia uderzył na bramkę i gdyby nie Flavio Paixao, który akurat stał na linii strzału, i nie trącił jej głową, to ta nie wpadłaby do bramki. Zawodnicy Termaliki spierali się jeszcze z sędzią, gdyż byli pewni pozycji spalonej portugalskiego zawodnika, ale ostatecznie arbiter główny decyzji nie zmienił.

Po drugiej bramce, zawodnicy Śląska złapali jeszcze większy wiatr w żagle. Dwie minuty po zdobytym golu, na kolejnego miał ochotę Dudu Paraiba, ale z kilkunastu metrów trafił prosto w Nowaka. Później Flavio Paixao próbował zaskoczyć bramkarza gości z dystansu, ale uderzeniu zabrakło odpowiedniej siły, by była szansa na pokonanie golkipera z Niecieczy.

Miało być przełamanie, ale dziś przełamał się zespół Śląska. Termalica po trzech spotkaniach nie ma żadnego punktu, a stosunek bramek tej drużyny wynosi 0:5. Nie tak miał wyglądać start w Ekstraklasie podopiecznych Piotra Mandrysza.

Śląsk Wrocław – Termalica Bruk-Bet Nieciecza 2:0 (1:0)

Bramki: Biliński 45′ , Paixao 59′

Składy:

Śląsk: Mariusz Pawełek – Paweł Zieliński, Piotr Celeban, Adam Kokoszka, Dudu Paraiba – Tomasz Hołota, Tom Hateley (72′ Marcel Gecov), Flavio Paixao, Peter Grajciar (79′ Michał Bartkowiak), Robert Pich – Kamil Biliński (85’Krzysztof Danielewicz)

Termalica: Sebastian Nowak – Patryk Fryc, Dawid Sołdecki, Michał Markowski, Sebastian Ziajka – Adrian Chomiuk, Dalibor Pleva, Krzysztof Kaczmarczyk (58′ Wojciech Kędziora), Dariusz Jarecki (79′ Jakub Wróbel), Bartłomiej Babiarz – Emil Drozdowicz

Żółte kartki: Chomiuk, Kokoszka,

 

Michał Perzanowski

Kibol Kolejorza. Nie boi się tak o sobie mówić - z wykształcenia jest filologiem polskim, więc wie, co słowo "kibol" oznacza w gwarze wielkopolskiej. Na międzynarodowej arenie od ponad 10 lat dopinguje Borussię Dortmund oraz Chelsea Londyn. W wolnych chwilach biega i jeździ na rowerze.