Sobotnie spotkanie miało powiedzieć bardzo dużo na temat poznańskiego Lecha. Czy nowy trener był potrzebny, czy zadziała „efekt nowej miotły” i czy „Kolejorz” może się w końcu przełamać. Po meczu z Ruchem nie możemy praktycznie nic powiedzieć, nadal jest wiele niewiadomych. Pewne jest tylko to, że goście z Chorzowa wypuścili dużą okazję z rąk.
Spotkanie rozpoczęło się fenomenalnie dla Ruchu. Podobnie jak w Krakowie, zawodnicy z Poznania stracili bramkę już w 1. minucie gry. Tym razem po stałym fragmencie gry. Dośrodkowanie z rzutu wolnego w wykonaniu Patryka Lipskiego wykorzystał Mariusz Stępiński. Duży błąd przy akcji bramkowej dla chorzowskiego zespołu popełnił Paulus Arajuuri, ponieważ przegrał pojedynek z młodzieżowym reprezentantem Polski.
Podłamany Lech próbował swoich sił w ataku pozycyjnym, ale to niestety nie wychodziło. „Kolejorz” nie potrafił stworzyć dogodnej akcji, by wyrównać, a następnie zdobyć bramkę, która dałaby prowadzenie. Do głosu natomiast po raz kolejni doszli podopieczni trenera Waldemara Fornalika. Kopia sytuacji z początku spotkania, dośrodkowywał znów Lipski, a wykończył znów Stępiński. Po 25 minutach gry było już 2:0 dla gości. Okropny początek Lecha pod wodzą Jana Urbana.
Lechici – jak na facetów przystało – dali ludziom do zrozumienia, że należy ich ocenić dopiero po tym jak skończą, dlatego jeszcze przed przerwą zmniejszyli stratę do jednej bramki. Szymon Pawłowski ograł na lewej stronie Martina Konczkowskiego i „centrostrzałem” pokonał Matusa Putnockiego. Dał tym samym swoim kolegom kolejny zastrzyk energii, by lepiej zaprezentować się w drugiej połowie.
Po przerwie statystyki cały czas przemawiały za Mistrzem Polski, lecz to nie przekładało się na wynik. Lechici prowadzili grę, ale nie potrafili poważnie zagrozić bramce Putnockiego. Dwa razy fatalnie pomylił się Dawid Kownacki, który w dogodnych sytuacjach podejmował złe decyzje. Za pierwszym razem zamiast od razu uderzać na bramkę postanowił kiwać, ale obrońca nie dał się zmylić, natomiast kolejnym razem uderzył w krótki róg zamiast długi i w efekcie nie trafił nawet w światło bramki.
Na bramkę na wagę remisu trzeba było czekać aż do 81. minuty. Wówczas Darko Jevtić minął w polu karnym trzech zawodników Ruchu, odegrał do Arajuuriego, ten – mając ogromne szczęście – posłał piłkę do Łukasza Trałki, kapitan Lecha musnął piłkę do Marcina Kamińskiego i dopiero Kamiński wykończył z kilku metrów tę bardzo pogmatwaną akcję.
W sercach kibiców Lecha tlił się jeszcze płomyk nadziei, że „Kolejorz” wyjdzie z tego spotkania zwycięsko, ale zabrakło odrobiny skuteczności. Barry Douglas miał bowiem piłkę meczową, ale z około 18 metrów w doliczonym czasie gry minimalnie przestrzelił z rzutu wolnego. Lechici „wydarli” Ruchowi punkt.
Lech Poznań – Ruch Chorzów 2:2 (1:2)
Pawłowski 41′, Kamiński 81′ – Stępiński 1′, 25′
Składy:
LECH: Jasmin Burić – Kebba Ceesay (83′ Dariusz Formella), Paulus Arajuuri, Marcin Kamiński, Barry Douglas – Łukasz Trałka, Karol Linetty – Gergo Lovrencsics (46′ Dawid Kownacki), Maciej Gajos (46′ Darko Jevtić), Szymon Pawłowski – Kasper Hamalainen
RUCH: Matus Putnocky – Martin Konczkowski, Mateusz Cichocki, Michał Koj, Marek Zieńczuk – Łukasz Surma, Maciej Urbańczyk (71′ Maciej Iwański) – Kamil Mazek, Patryk Lipski, Tomasz Podgórski – Mariusz Stępiński
Żółte Kartki:
Trałka, Kamiński – Zieńczuk, Konczkowski
M. Perzanowski