Wisła Kraków zatrudniła nowego trenera. Po raz kolejny. Okazał się nim Tadeusz Pawłowski, który całkiem niedawno został zwolniony ze Śląska Wrocław. Sympatyczny szkoleniowiec, zdobywający szlif trenerski w Austrii, zostawił wrocławską drużynę w strefie spadkowej. Czy to samo czeka Wisłę?
Zanim przejdę do rozważań, rzucę trochę światła na tę sprawę. W mediach roiło się w ostatnim czasie od spekulacji. Plotka rozdmuchiwała plotkę, a każda z nich miała mieć zawartą jakąś cząstkę prawdy. Tak oto portale internetowe i gazety wymieniały kilkanaście nazwisk na to stanowisko, a i tak trenerem został ktoś, kogo nikt się nie spodziewał. I po co były te wszystkie „wojny o sensację”? W efekcie przyjście Tadeusza Pawłowskiego zostało przyjęte z dużym rozczarowaniem, a przecież ten człowiek ma „papiery” na trenowanie.
Tadeusz Pawłowski świetnie potrafi pracować z drużyną. Jego metody integracji zawodników są zarazem proste i skuteczne. Doskonale pamiętamy, że wspólne wyjścia na kręgle, czy na strzelnicę zawodników Śląska, tylko podbudowały ich morale sięgające wówczas zeru. To samo można zastosować w przypadku piłkarzy Wisły, którzy często przejawiają brak zrozumienia, czy sympatii na boisku. Częsty obrazek Pawła Brożka mającego pretensje do kolegów, że podjęli złe decyzje lub Rafael Crivellaro, który błagalnym wzrokiem patrzy na partnerów z pomocy, albowiem ci nie mają w sobie tego „południowego” zmysłu piłkarskiego? Wiosną takie coś może już nie mieć miejsca za sprawą najlepszego trenera 2014 roku w Polsce.
Przejmujący obowiązki pierwszego trenera człowiek staje przed trudnym zadaniem. Musi bowiem dostosować się do trudnych warunków panujących przy R22. Obecnie Wisły nie stać na aktywne działania na rynku transferowym. Klub zmuszony jest pozyskiwać piłkarzy za darmo lub – jak to miało miejsce w przypadku Bobana Jovicia i Denisa Popovicia – kwotę mniej więcej 50 tys. euro. Z takimi funduszami ciężko jest obecnie osiągnąć dobre wyniki sportowe, ale…Pawłowski to potrafi! Warto przypomnieć, że objął Śląsk w okropnym stanie, lecz jego umiejętności reagowania na problemy sprawdzają się doskonale. Wrocławianie, mimo niewielkich zmian w składzie, potrafili w pół sezonu podnieść się z 13. pozycji i osiągnąć dużą przewagę nad zespołami w grupie spadkowej, a w następnym zająć 3. miejsce w Ekstraklasie.
Do tej pory, szkoleniowcy Wisły Kraków nie pomagali klubowi w poprawie wizerunku. Michał Probierz – jak zwykle impulsywny – częściej szkodził poprzez swoje zachowanie. Tomasz Kulawik był zachowawczy aż nadto, nie wypracował sobie swojego trenerskiego „stylu”, a Franciszek Smuda…wiadomo. No i jeszcze Kazimierz Moskal, który dla kibiców był autorytetem, lecz ciągłe medialne spekulacje o jego zwolnieniu powodowały, że klub nie wychodził na tym za dobrze. Aż w końcu przychodzi „Tedi”, który jest bardzo sympatyczny (nie da się go nie lubić), nie boi się powiedzieć prawdy o zawodnikach, a w dodatku jest zawsze otwarty. Akurat pod tym względem, Wisła nie mogła trafić lepiej.
Żeby nie było tak kolorowo, nie jestem zagorzałym zwolennikiem tej decyzji zarządu. Z prostej przyczyny – w tym sezonie to już trzecia zmiana trenera . Każdy szkoleniowiec ma bowiem swoją wizję zespołu, a zawodnicy mogą już być przemęczeni ciągłymi zmianami w taktyce i składzie. Jeśli wyjdzie im to bokiem, nie ma szans na lepsze wyniki wiosną.
Do tego dochodzi trudny okres samego Pawłowskiego, który ma obecnie spore problemy rodzinne, co jeszcze potęguje niemiłe rozstanie ze Śląskiem. Takie kroki podjęte przez wrocławski klub mogą spowodować, że, trener Tadeusz stracił swój polot i zwyczajnie się „wypalił”. To też może podciąć i tak już uszkodzone skrzydła „Białej Gwiazdy”, albowiem Wiślacy potrzebują teraz ogromnej dawki świeżości.
Co, jeśli Pawłowskiemu nie wyjdzie w Wiśle i ta wyląduje w strefie spadkowej? Klub zwolni go po trzech/czterech miesiącach pracy i zatrudni kolejnego szkoleniowca, który będzie piątym w tym sezonie? To byłoby już absurdem na skalę nie tylko europejską, co światową. Rozumiem, że w polskiej piłce ciężko doszukiwać się sensu, ale zachowajmy chociaż pozory zdrowego rozsądku.
Jednym słowem, dajmy trenerowi Pawłowskiemu szansę! Na zbudowanie drużyny ma on całą zimę i idealne warunki do trenowania obecnej kadry. Jeśli wypracuje odpowiedni system, który „zaskoczy”, wiosną zobaczymy odmienioną drużynę. Co prawda, nie obejdzie się bez transferów, ale to już temat na inną bajkę.
Michał Perzanowski