/Lech w końcu zwycięski!

Lech w końcu zwycięski!

Dopiero w 5. kolejce Lotto Ekstraklasy Lech Poznań odnotował pierwsze w tym sezonie ligowe zwycięstwo. Po godzinie nudy i trzydziestu minutach względnie ciekawego meczu Kolejorz pokonał u siebie Cracovię 2:1.

Na trybunach INEA Stadionu zasiadło w niedzielę ledwie 10724 widzów. Jak na mecze domowe Lecha jest to fatalna frekwencja, a kto wie, czy niedługo nie będzie jeszcze gorsza, bo Kolejorz swoją grą, pomimo wygranej, nie zachwycił. Dość powiedzieć, że na gola na własnym terenie czekał od… 15 maja i meczu z Ruchem w ostatniej kolejce poprzedniego sezonu. Ta fatalna seria przerwana została dopiero w 64. minucie przez Jana Bednarka. Z rzutu rożnego na bliższy słupek dośrodkował Radosław Majewski, tam piłkę głową przedłużył Tomasz Kędziora i Bednarek miał już przed sobą tylko pustą bramkę. Młody obrońca wyręczył kolegów z formacji ofensywnych, którzy wcześniej nie byli w stanie zagrozić Grzegorzowi Sandomierskiemu.

Ale i Cracovia w ofensywie prezentowała się fatalnie. Dość powiedzieć, że goście przez osiemdziesiąt minut nie zdołali oddać nawet celnego strzału. Gdy już im się to udało, piłkę w bramce umieścił Miroslav Covilo. Było to jednak trafienie tylko na 1:2, bo wcześniej podwyższył Marcin Robak. Były napastnik Pogoni zmienił bezproduktywnego Nickiego Bille Nielsena i po kilkunastu minutach w sytuacji sam na sam świetnie wykończył kontratak Lecha. Dzięki temu gospodarze zainkasowali trzy punkty i nie są już ostatnią ekipą ligi.

Lech Poznań – Cracovia 2:1 (0:0)

Bramki: Jan Bednarek (64), Marcin Robak (78) – Miroslav Covilo (81).

Żółta kartka: Jan Bednarek

Michał P.

Kibol Kolejorza. Nie boi się tak o sobie mówić - z wykształcenia jest filologiem polskim, więc wie, co słowo "kibol" oznacza w gwarze wielkopolskiej. Na międzynarodowej arenie od ponad 10 lat dopinguje Borussię Dortmund oraz Chelsea Londyn. W wolnych chwilach biega i jeździ na rowerze.