Transfery, transfery i jeszcze raz transfery. Od nich bardzo często zależy, jak drużyna wejdzie w nową rundę. Lech Poznań rozpoczął jesień w fatalnym stylu, ponieważ jednym z czynników były niewypały, czyli źle dobrani zawodnicy, przychodzący do klubu. Zimą czas na naprawienie błędów z przeszłości.
Jako pierwszy, ekipę trenera Jana Urbana zasili Sisinio Gonzalez Martinez. „Kolejorz” sprowadził filigranowego Hiszpana, który ani nie powalał skutecznością, ani nie budzi podziwu jeśli chodzi o warunki fizyczne. Ja mam jednak 5 powodów, które przekonają Was, że Sisi to będzie dobry transfer.
1. Statystyki to nie wszystko
Media podają, że Sisi jest bardzo nieskutecznym zawodnikiem. W ponad 200 meczach ma zaledwie kilka bramek i asyst, więc jest to niepodważalny dowód. Bronią go jednak zawodnicy sprowadzani do Lecha w przeszłości. Łotysz Artjoms Rudnevs zaliczył w Virslidze 53 występy i zdobył w nich 15 bramek. Patrząc pod kątem jakości łotewskiej ekstraklasy – wynik słaby. Na polskich boiskach zaliczył o trzy występy więcej, lecz podwoił swój wynik goli! Robi wrażenie.
Darko Jevtić zaliczał trafienia tylko w austriackiej lidze (gdzie trafiał nawet Denis Thomalla) oraz w 3. lidze szwajcarskiej(!). Dopiero transfer do Lecha dał mu możliwość na zaprezentowanie swoich umiejętności. Do tej pory ma osiem bramek i cztery asysty, więc jako pomocnik, borykający się z problemami zdrowotnymi i wystawiany raz tu, raz tam, ma przyzwoity rezultat. Dlaczego nie miałoby tak być właśnie z Sisim?
2. Jan Urban wie kogo sprowadza
Powód prosty, ale niezwykle przekonujący. W okresie Urbana między pracą w Legii i Lechu, zdarzył się także wymarzony dla trenera epizod. Objął on bowiem hiszpańską Osasunę, w której poznał Hiszpana Sisinio i pracował z nim do lutego 2015. Skoro szkoleniowiec przyszedł do Lecha i postawił go na nogi w błyskawicznym tempie, to widocznie zna się na rzeczy i trzeba dać mu kredyt zaufania. Jeśli sprowadza Hiszpana z koreańskiej ligi, to znaczy, że musi mieć ku temu powód – „Sisi” sprawdzi się przy Bułgarskiej.
3. Sisi może grać na wielu pozycjach
Warunki fizyczne nie są dobrą stroną byłego zawodnika m.in. Realu Valladolid. Ma on jednak dużą swobodę na wielu pozycjach, można powiedzieć, że jest na swój sposób uniwersalny. Sisi może zagrać na obu skrzydłach, nie straszna mu jest słabsza noga, której używa bez najmniejszych problemów. Do tego dochodzą umiejętności gry w obronie, które posiada za sprawą występów w roli lewego defensora. Żeby było jeszcze lepiej, może zastąpić kolegę ze środka pola, zarówno przysposobionego ofensywnie, jak i tego ustawionego lekko z tyłu. Różnorodność kluczem do sukcesu.
4. Ekstraklasa zna takie przypadki
Wielokrotnie przy takich transferach pojawiają się komentarze typu „II liga koreańska, znowu sprowadzają jakiegoś ogórka” itp. Pragnę jednak przypomnieć, że jedne z największych gwiazd T-ME ostatnich lat pochodzą właśnie z takich egzotycznych kierunków. Dani Quintana, zanim trafił do Jagiellonii, grywał sobie amatorsko w 3.lidze hiszpańskiej. W Polsce stał się gwiazdą ligi z niesamowitą techniką i „drygiem”, którego nie ma 98% graczy polskiej ekstraklasy. Herold Goulon przez ponad rok był wolnym zawodnikiem, ale mimo to dołączył do Zawiszy i od razu stanowił o dużej sile swojej drużyny. Niektórzy, po roku bez gry, zapomnieliby nawet jak się wiąże sznurowadła w korkach.
5. To tylko pół roku
Pamiętajmy, że Lech podpisał kontrakt z Hiszpanem tylko na pół roku. To zawodnik musi spędzić ten okres w dobrej dyspozycji. Nie przyjechał tutaj by odcinać kupony do końca kariery, bo oto znalazł finansowy raj. Musi udowodnić, że jest wartościowym graczem dla drużyny. Dopiero wtedy kontrakt będzie przedłużony o 24 miesiące. Wszystko zależy od determinacji samego zawodnika.
Michał Perzanowski