Trener Machado poszedł na łatwiznę – zamiast spróbować dojść do piłkarzy, lekką ręką się ich pozbywa. Odpalenie Zaura Sadajewa to już kompletna porażka Portugalczyka. Bo kto będzie w stanie zastąpić czeczeńskiego napastnika? Na pewno nie hurtem ściągani obcokrajowcy ze wszystkich stron świata…
Do tej pory sytuacja w Lechii Gdańsk była, jakby to delikatnie ująć, po prostu nie najlepsza. Zaciąg zagranicznej młodzieży wątpliwej jakości, pozbywanie się dopiero co zakontraktowanych piłkarzy (Diogo Ribeiro), transferowy chaos. Do tej listy trzeba również dopisać nieprzekonujący styl gry zespołu, proste błędy popełniane przez zawodników oraz, co bardzo ważne, gołym okiem widoczną niepewność portugalskiego szkoleniowca. Jednakże to dopiero początek sezonu, Lechiści muszą się jeszcze zgrać, więc problemy na starcie Ekstraklasy każdy brał w ciemno. Głębszych powodów do paniki nie było – ot po prostu głupie decyzje, ale nie tragiczne w skutkach. Niestety, gdy tak patrzę na to, co się dzieje w ostatnich dniach w gdańskim klubie, zwyczajnie krew mnie zalewa. Apogeum absurdu.
Czy istnieje na świecie profesjonalny klub piłkarski, który bez żalu oddaje swojego kluczowego piłkarza rywalowi? Szukam: Anglia, Francja, Hiszpania, Niemcy, Czechy, Azerbejdżan, Kazachstan… Polska! Okazuje się, że jest i to całkiem niedaleko, bo tylko 400 kilometrów drogi od Warszawy. Nie potrafię pojąć, jak można było pozbyć się Zaura Sadajewa. Owszem, agresywny chłopak i czasem chyba wydaje mu się, że jest zawodnikiem MMA, a nie Ekstraklasy, ale oprócz tej jednej wady, Czeczen ma mnóstwo zalet. Szybki, zwrotny, potrafi dryblować, jest niezwykle silny – praktycznie nie do przepchnięcia – nieźle gra głową i oczywiście walczy o każdą piłkę. Właśnie, waleczność. Wielu zawodników naszej ligi nawet nie wie, co to słowo oznacza. A Zaur rozumie, tylko czasem źle je zinterpretuje i potem mamy takie sytuacje jak w meczu z Lechem. Jednakże wystarczyłoby jedynie z chłopakiem porozmawiać, wytłumaczyć mu co nieco i po problemie. Jakby nic do niego nie dotarło, to do widzenia. Tyle że jeśli wiąże przyszłość z profesjonalnym uprawianiem piłki nożnej, to musi zrozumieć kilka rzeczy, bo w lidze drwalów (zapewne jakieś niższe poziomy rozgrywkowe na wschodzie Europy) pieniędzy nie zarobi. Niestety, nie miał kto z nim spokojnie pogadać.
Trener Machado odpalił kolejnego napastnika. Przedtem kontrakt rozwiązał Diogo Ribeiro, który nawet nie zdążył zadebiutować. Trzeba także przypomnieć, że na liście niepotrzebnych przez moment był Danijel Aleksić, który jednak w obliczu problemów z napastnikami dostał szansę. I całe szczęście, bo to naprawdę utalentowany zawodnik, ale nie wiadomo, co by było, gdyby nie głupia kartka Sadajewa. Chodziły słuchy, że po okresie w rezerwach skończyłby jak dwaj koledzy z zespołu. Czy portugalski coach zdaje sobie sprawę z tego, co wyczynia? Facet ewidentnie idzie na łatwiznę. Sadajew z miejsca stał się ulubieńcem kibiców Lechii – głównie za waleczność i solidną postawę w drużynie. Jak był w formie, to potrafił prezentować się znakomicie, zauważmy, że nowy sezon zaczął od gry w pierwszej jedenastce. I co? Niepotrzebny. Bo przecież dla takiego piłkarza nie warto się wysilać. Bo po niemiecku to on nic nie zrozumie, więc nie ma co gadać… Założyłbym się, że Ricardo Moniz będąc na miejscu Machado, wziąłby Zaura na stronę i wytłumaczył mu co, i jak, a nie pozbył się od razu „problemu”.
Portugalczyk woli dalej ściągać nowych zawodników. Friesenbichler i Colak. Nie wiele można o nich powiedzieć. Drugi ma niezły początek, pierwszy kompletna niewiadoma, ale Bayern Monachium (nawet i rezerwy) w CV działa na wyobraźnię. Obaj dołączyli niedawno, więc ciężko oczekiwać, że z miejsca będą grali pierwsze skrzypce. Jednak to przecież jeszcze nie koniec transferów w Lechii. Nie zdziwiłbym się, gdyby nagle doszło dodatkowo dwóch innych napastników za darmo… Jeśli po meczu z Jagiellonią mówiliśmy o tym, że w drużynie widoczny był brak zgrania, to co będziemy mogli powiedzieć teraz?
Odpalenie Sadajewa odbije się Lechii czkawką. To tak, jakby w zeszłym sezonie Newcastle skróciło wypożyczenie Loica Remy’ego i tamten wzmocniłby Sunderland. Dla Gdańszczan już lepszym rozwiązaniem byłoby trzymanie go na ławce rezerwowych, bo tak to chociaż nie strzelałby dla Lecha (co zapewne będzie robił w miarę regularnie, bo Skorża ma dobry kontakt z tego typu zawodnikami). A wystarczyłaby krótka pogadanka ucznia z wychowawcą…