/Derby Krakowa dla Wisły

Derby Krakowa dla Wisły

W 189. derbach Krakowa lepsza okazała się Wisła Kraków, która pokonała Cracovię 2:1. 

Derby Krakowa – jak ważny to mecz dla krakowskich kibiców nie trzeba nikomu uświadamiać. Każdy ,choć odrobinę orientujący się w temacie fan futbolu z pewnością wie, że to właśnie ten mecz, jest w każdej rundzie najważniejszym dla sympatyków obu drużyn. Wszakże chodzi tu o „formalną” dominację w mieście – jej podtrzymanie, bądź ewentualną „zmianę władzy”. W tych dzisiejszych lepsi okazali się piłkarze z Reymonta, którzy dzięki zwycięstwu przejęli symboliczne berło. Choć jak wiadomo derby rządzą się swoimi prawami (stara, możliwe że już nieco wyeksploatowana mantra) to przed spotkaniem faworytem wydawali się wiślacy – faworytem czysto papierowym, bowiem opartym na niezbyt przekonującej przesłance „ostatniego meczu”. Wisłę od zwycięstwa nad Legią dzieliły sekundy (ostatecznie 2:2), z kolei we wtorek Pasy w kompromitujący sposób odpadły z Pucharu Polski, przegrywając w dwumeczu z piłkarzami Błękitnych Stargard Szczeciński (na co dzień trzeci szczebel krajowych rozgrywek) – 0:4.

Z początku więcej działo się na trybunach niż na murawie. Festiwal wzajemnych „pozdrowień” i brak jakichkolwiek wrażeń na boisku sprawiał, że już po kilku minutach można było nabrać wielkiej ochoty na opuszczenie murów stadionu. Sytuacji nie zmieniła nawet przypadkowa „główka” Arkadiusza Głowackiego, która w piątej minucie zatrzymała się na słupku. Goście na swoją okazję czekali do 12’. Po złym podaniu w szeregach obronnych swoją szansę miał Rakels – strzał celny, właściwie „tylko celny”, bowiem Buchalik nie miał problemów z wyłapaniem tego uderzenia. Cztery minuty później piłka wylądowała już jednak w bramce. Po naprawdę urzekającej akcji kluczowe podanie z pierwszej posłał między obrońców Garguła. Zza ich pleców do futbolówki wyskoczył Stilić, który idealnie się z nią „zabrał” – przyjął prawą nogą, po czym układając sobie wszystko w głowie – dziubnął lewą. Piłka powoli zmierzała w stronę bramki. Kibice Wisły już widzieli ją w bramce, sympatycy Pasów do końca liczyli, że piłka podskoczy na jakiejś nierówności i… 1:0 – Semir Stilić. Kolejną okazję gospodarze stworzyli sobie dopiero w 45 minucie. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Burliga uderzał piłkę głową (stojąc, a raczej nabiegając tyłem do bramki) – nieznacznie obok słupka. W tzw. „międzyczasie” swoje szanse mieli również „przyjezdni”, ale żadna z nich nie została przekuta w „sukces”. W 23’ próbę Rakelsa zblokował Głowacki, w 28’ Kapustka przejął piłkę przed szesnastką i groźnie strzelił – niecelnie. Ten sam zawodnik w 41 minucie popisał się niezwykle efektownym, kilkudziesięciometrowym rajdem, który 25-30 metrów od wiślackiej bramki przerwał faulem Uryga. Gdyby nie ten „zabieg” sprawy różnie się mogły potoczyć.

Siedem minut po wznowieniu gry podopieczni trenera Kazimierza Moskala prowadzili już 2:0 – na przekór błędnej decyzji Szymona Marciniaka. Wspomniany arbiter powinien podyktować rzut wolny przed polem karnym Pilarza (za zagranie ręką), ale nie użył ani gwizdka, ani rąk (pokazując ewentualny przywilej korzyści). Futbolówkę przejął Uryga – Dudka – mocne podanie do Stilicia, który po dwóch kontaktach oddał ją wybiegającemu Brożkowi. Brozio dopadł do niej i uderzył „z wyskoku” – Pilarz dotknął futbolówkę, ale wobec mocy strzału nie był w stanie wybić jej poza obręb bramki. 2:0 i wydawało się, że będzie po meczu. Nic bardziej mylnego. Piłkarze Białej Gwiazdy najwyraźniej pomyśleli tak samo jak ja, a ceną za zbytnią pewność siebie okazała się stracona już dwie minuty (!) później bramka.  Z ponowienia strzelił ją Budziński, którego pierwszą próbę (po podaniu Nykiela) wybronił instynktownie Buchalik, ale odbił ją na tyle niefortunnie, że ta znów znalazła się w zasięgu pomocnika Pasów, który z najbliższej odległości musiał skierować ją do bramki. Tak też uczynił. Było 2:1 i właściwie dopiero wtedy mecz się „zaczął”. W 62’ Stilić uderzył z wolnego w poprzeczkę, a 100% sytuacje marnowali Brożek (70’ po dobrze zapowiadającej się kontrze) oraz dwukrotnie Barrientos, który w obu tych sytuacjach po prostu MUSIAŁ (strzelić) przynajmniej teoretycznie. Gdy w 79’ Kapustka obejrzał czerwoną kartkę za ścięcie idącego od połowy boiska sam na sam z Pilarzem Brożka mogło się zdawać, że gospodarzy czeka spokojna końcówka. Choć przeciwnicy nie stworzyli sobie jakiejś konkretnie oczywistej sytuacji to kibice Wisły do ostatniego gwizdka sędziego mogli mieć obawy o końcowy rezultat. Akcje raz po raz przenosiły się z jednej połowy na drugą, a Cracovia mimo gry w osłabieniu bywała w obrębie wiślackiej szesnastki niepokojąco często, stwarzając sobie jednak właściwie tylko jedną godną odnotowania okazję – zablokowany przez nieocenionego Arka Głowackiego strzał Erika Jendriska. W 88 minucie gospodarze mogli strzelić trzecią bramkę, ale Boguski nie był w stanie zaskoczyć Pilarza z ostrego kąta. Wiślacy zagrali jednak w tej akcji (jak i w perspektywie całego spotkania) zbyt koronkowo i zamiast postawić na najprostsze środki dodatkowo utrudniali sobie „życie” decydując się na efektowne, ale mało efektywne rozwiązania. Wisła – Cracovia 2:1 i to właśnie piłkarze Białej Gwiazdy będą „formalnie rządzić w Krakowie”. Przynajmniej do najbliższych derbów. Te dzisiejsze dostarczyły sporo emocji i to pomimo faktu, że sam mecz stał na słabym poziomie – piłkarze częściej irytowali niż zachwycali. Aż strach pomyśleć jak wspaniałe widowisko nas czeka w przypadku lepszej formy – po obu stronach Błoń.

21.03.2015, Ekstraklasa: Wisła Kraków – Cracovia 2:1 (1:0)

Bramki: Stilić 16’, Brożek 52’ – Budziński 54’

Żółte kartki: Guerrier, Uryga, Jović, Garguła, Dudka, Burliga – Nykiel, Polczak

Czerwona kartka: Kapustka (79’, za faul taktyczny)

Wisła: Buchalik – Jović, Głowacki, Guzmics, Burliga – Garguła (73’ Barrientos), Uryga, Dudka, Stilić, Guerrier (56’ Boguski) – Brożek (90’ Stępiński)

Trener: Kazimierz Moskal

Cracovia: Pilarz – Rymaniak, Sretenović, Polczak – Dąbrowski (65’ Medina), Covilo – Nykiel, Budziński, Kapustka, Dialiba (55’ Wdowiak) – Rakels (76’ Jendrisek)

Trener: Robert Podoliński

Sędziował: Szymon Marciniak (Płock)

Widzów: 23.307

Autor: Michał Bielecki

Kibol Kolejorza. Nie boi się tak o sobie mówić - z wykształcenia jest filologiem polskim, więc wie, co słowo "kibol" oznacza w gwarze wielkopolskiej. Na międzynarodowej arenie od ponad 10 lat dopinguje Borussię Dortmund oraz Chelsea Londyn. W wolnych chwilach biega i jeździ na rowerze.