Lechia Gdańsk pokonała Ruch Chorzów i tym samym wyprzedziła Niebieskich w tabeli wchodząc tym samym rzutem na taśmę do grupy mistrzowskiej Ekstraklasy. Chorzowianie przez większość sezonu znajdowali się w pierwszej ósemce, a w ostatnim meczu zostali pozbawieni pozycji w górnej połowie tabeli.
Lechia żeby utrzymać miejsce w ósemce musiała patrzeć na siebie i wygrać spotkanie, co było widać od początku meczu, gdyż podopieczni Piotra Nowaka ruszyli na wciąż niepewnych grupy mistrzowskiej chorzowian. Już w siódmej minucie to gdańszczanie byli bliżej zrealizowania swojego celu. Milos Krasić po dobrej indywidualnej akcji oszukał Rafała Grodzickiego oraz Łukasza Surmę, którzy w dwójkę „wzięli w kleszcze” Serba, a sędzia Szymon Marciniak podjął decyzję, która tym razem ucieszyła Flavio Paixao i wskazał na jedenasty metr. Rzut karny na gola zamienił Sebastian Mila, a Matus Putnocky był blisko obrony tego uderzenia.
Po stracie gola Niebiescy się przebudzili i ruszyli do ataku. Próbował indywidualnej akcji Kamil Mazek, jego zespół oddawał strzały, ale nie były one dokładne. Lechia z kolei grała aktywnie i skutecznie pressingiem, ponownie pokazał się z dobrej strony Krasić. W 30. minucie Lukas Haraslin mógł podwyższyć wynik meczu, ale nie wykorzystał z kilku metrów dośrodkowania Flavio Paixao. Portugalczyk jednak cztery minuty później trafił do siatki po świetnym podaniu Jakuba Wawrzyniaka i jeszcze lepszym przyjęciu piłki. Strzał po ziemi przy słupku był nie do obrony przez bramkarza Ruchu. Gdyby Paweł Oleksy poszedł za kolegami z linii defensywy to najprawdopodobniej sędzia Marciniak zagwizdałby spalonego.
Po przerwie Ruch ruszył na rywala wiedząc, że nie ma już nic do stracenia i musi postawić siły na atak. Uderzał zza pola karnego Kamil Mazek, ale jego próba wylądowała ponad bramką, później Niebiescy próbowali ataku pozycyjnego, ale Lechia dobrze organizowała obronę i później to Biało-zieloni przejęli inicjatywę. w 70. minucie Milinković – Savić miał sporo roboty, bo pod bramką Lechii było gorąco. Uderzać próbował także Michał Efir, ale nie trafił czysto w piłkę. Na kwadrans przed końcem Peszko dośrodkował do Flavio Paixao, a ten mocno uderzył z okolic linii pola karnego, ale na posterunku stał Putnocky.
Mimo wielu prób Ruchowi nie udało się pokonać Lechii, a nawet zdobyć gola. Przez to Niebiescy, którzy byli przez zdecydowaną większość sezonu w pierwszej ósemce po 30. kolejkach zajmują dziewiąte miejsce i nie zagrają o mistrzostwo. To jednak będzie możliwe w Gdańsku, bo Lechia skończyła rundę zasadniczą na siódmej lokacie.