Sympatycy naszej rodzimej ligi nie mogli wymarzyć sobie lepszego początku trzeciej już kolejki spotkań. W pierwszym meczu tej rundy spotkań, w spotkaniu awizowanym jako małe Derby Śląska Piast podejmował przy Okrzei Górnika Zabrze, a kibice obu zespołów obejrzeli aż pięć bramek. Trzy z nich zdobyli gospodarze i to właśnie oni po końcowym gwizdku cieszyli się z drugiego zwycięstwa w sezonie.
Piłkarze Radoslava Latala w piątek okazali się zabójczo skuteczni – potrzebowali „zaledwie” pięciu strzałów (cztery z nich były celne), by trzykrotnie pokonać Sebastiana Przyrowskiego. W przekroju całego spotkania znacznie więcej stworzyli ich podopieczni Roberta Warzychy, po raz pierwszy zagrażając Jakubowi Szmatule już w 7 minucie. Na lewej stronie boiska pokazał się Łukasz Madej, który ściął do środka i oddał strzał z linii pola karnego – golkiper Piasta efektownie wybił piłkę na róg. Po kornerze przyjezdni stworzyli sobie jeszcze lepszą sytuację. Po krótkim rozegraniu i podaniu wzdłuż szesnastki piłka trafiła na 8-9 metr, ale Marcin Urynowicz strzelił lekko i na dodatek w sam środek bramki. Napastnik zabrzan równie dobrą okazję miał siedem minut później, ale również w tym starciu lepszy okazał się Szmatuła. Minutę później gra na moment przeniosła się pod, a nawet w pole karne. Po stykówce Nespora z Przyrowskim, Czech padł na murawę, ale sędzia nie zdecydował się na podyktowanie jedenastki. Dwie minuty później gospodarze już jednak prowadzili, zamieniając na gola pierwszy strzał w meczu – Sasa Zivec po długim rogu i Piast prowadził 1:0. W tej odsłonie spotkania gospodarze jeszcze tylko raz zagrozili Przyrowskiemu. Po wygranej przez Nespora przebitce przed polem karnym, futbolówka trafiła do Badii, ale były bramkarz GKS Tychy pewnie wyłapał uderzenie Hiszpana. Nieco wcześniej o olbrzymim szczęściu mógł mówić Szmatuła, któremu w tzw. „między-czasie” dwukrotnie pomogła poprzeczka. W 27’ posłana z kornera piłka, po koźle wylądowała na głowie Sobola, który odnajdując się w przypadkowej sytuacji strzelił w górną część poprzeczki. Z kolei w 39’ głową uderzał Gergel, a niesforna futbolówka po interwencji bramkarza Piasta trafiła w konstrukcję bramki. Również do Górnika należała końcówka pierwszej połowy. Już w doliczonym czasie gry na rajd zdecydował się „Sobol”, który gospodarze przerwali nieznacznie przed polem karnym. Uderzenie Magiery powędrowało w trybuny, a piłkarze do szatni.
Już na początku drugiej połowy gospodarze mieli doskonałą okazję na podwyższenie prowadzenie. Po rzucie wolnym i błędnej decyzji arbitra, który nie odgwizdał faulu Klepczyńskiego „ w ofensywie” piłka spadła pod nogi stojącego przy krótkim słupku Kornela Osyry. Defensor jednak zbyt długo zwlekał z decyzją – piłkę wygarnął mu Kopacz, przez co Osyra zamiast w futbolówkę trafił w głowę przeciwnika. Wyglądało to bardzo groźnie i chyba nikt nie mógłby mieć pretensji do sędziego gdyby ten wyciągnął czerwoną kartkę – pokazał jedynie żółtko. Więcej zimnej krwi gospodarze zachowali przy stałym fragmencie gry wykonywanym pięć minut później. Wrzucał Patrik Mraz, piłka trafiła w zaskoczonego Dancha, który nieświadomie wyłożył futbolówkę Nesporowi – strzał Czecha w kierunku dalszego słupka mógł jeszcze przeciąć Barisić (nie trafił w piłkę stojąc metr przed bramką…), ale mimo nieudolności Chorwata piłka po słupku trafiła do bramki. W 54’ Piast prowadził 2:0. Niedługo. Już dwie minuty później Górnik w końcu znalazł receptę na doskonale dysponowanego Szmatułę. Po dynamicznej akcji Madeja i dośrodkowaniu Magiery, piłka wylądowała na głowie niepilnowanego Dancha – 2:1 i zabrzanie wracali do gry. W 61’ w ofensywie znów pokazał się Mraz, po którego podaniu akcję fantastycznie sfinalizował Nespor zdobywając swoją drugą bramkę w meczu (i zarazem sezonie). Na odpowiedź zabrzan znów nie trzeba było długo czekać. Po bliźniaczej akcji jak ta na 2:1, Zivec popchnął przymierzającego się do strzału Kurzawę i arbiter wskazał (słusznie) na jedenasty metr. Do piłki podszedł Magiera, który strzałem w środek przywrócił nadzieję swoich kibiców. Sytuacji na wagę remisu nie wykorzystał w drugiej minucie doliczonego czasu gry Bartosz Iwan, który po
świetnej akcji Dancha na prawej stronie, i strzale głową musiał uznać wyższość rewelacyjnie interweniującego Szmatuły, który instynktownie wybronił uderzenie rywala. Zawodnikowi Górnika zabrakło jednak konsekwencji i zimnej krwi. Bramkarz Piasta odbił piłkę przed siebie, na co Iwan w ogóle nie zareagował – nie idąc do piłki znacznie ułatwił zadanie Hebertowi, który szybko oddalił zagrożenie. Górnik stworzył sobie znacznie więcej sytuacji od rywali (piłka dwukrotnie trafiała w poprzeczkę), ale w dość pechowych okolicznościach nie zdobył nawet punktu. Piast okazał się zabójczo skuteczny, pokazując przy tym zabrzanom jak powinno zachowywać się pod bramką przeciwnika. Nie zmienia to jednak faktu, że kibice obejrzeli w piątek naprawdę ciekawe i emocjonujące spotkanie, którego wynik ważył się właściwie do ostatniej akcji meczu. Małe Derby Śląska – na duży plus.
Piast Gliwice – Górnik Zabrze 3:2 (1:0)
Bramki: Sasa Zivec 20’, Martin Nespor 52’ 61’ – Adam Danch 54’, Mariusz Magiera 63’ (z karnego)
Żółte kartki: Osyra – Urynowicz, Kurzawa
Piast: Szmatuła – Klepczyński (56’ Tomasz Mokwa), Kornel Osyra, Hebert, Patrik Mraz – Sasa Zivec, Kamil Vacek, Radosław Murawski, Gerard Badia (65’ Bartosz Szeliga) – Josip Baricić, Martin Nespor (74’ Marcin Pietrowski)
Górnik: Przyrowski – Danch, Kopacz, Oleksandr Szeweluchin, Mariusz Magiera (87’ Szymon Skrzypczak) – Rafał Kurzawa, Radosław Sobolewski (73’ Bartosz Iwan), Erik Grendel, Marcin Urynowicz, Łukasz Madej (72’ Rafał Kosznik) – Roman Gergel
Widzów: 7705