W sobotnim spotkaniu 22. kolejki T-Mobile Ekstraklasy na GIEKSA Arenie rewelacyjnie zaprezentowali się gospodarze, którzy pokonali Wisłę Kraków 3:1 (2:1).Sobotnie spotkanie GKS Bełchatów z krakowską Wisłą dostarczyło zaskakująco wielu emocji, choć na sytuacje w którejkolwiek z szesnastek przyszło czekać aż do 11 minuty. Wtedy to jeden z miejscowych uruchomił szybkim i dalekim wyrzutem z autu Arkadiusza Piecha, który przebojowo wpadł w pole karne Wiślaków. I tyle było z niebezpieczeństwa. W ciągu następnych 60 sekund przyjezdnym udało się pierwszy raz znaleźć się pod bramką debiutującego w bełchatowskich barwach Dariusza Treli, a minutę później stworzyć już całkiem składną akcję (Burliga, Jović, Stilić, Sadlok), której zabrakło jednak kluczowego podania.
Z tym problemów nie mieli gospodarze, którzy w 15 minucie wyprowadzili zabójczą w konsekwencjach kontrę. Masłowski FENOMENALNYM przerzutem z własnej połowy uruchomił na prawym skrzydle Maka, który przyjął sobie piłkę i zbiegł do środka zagrywając futbolówkę „uliczką” w stronę wybiegającego Piecha. Ten w mgnieniu oka zostawił za sobą krakowskiego defensora i będąc sam przed Buchalikiem nie miał żadnych problemów ze skutecznym sfinalizowaniem kontrataku (a był to pierwszy strzał gospodarzy w meczu) Bramka strzelona przez napastnika gospodarzy przedłużyła jego świetną dyspozycję. Były napastnik Legii (w której właściwie nie zaistniał) zdobywał bramki w dwóch pierwszych meczach swojego zespołu – z Podbeskidziem i Piastem. Co ciekawe sympatycy Wisły mogli upatrywać w tym szansy swojego zespołu, bowiem w obu tych spotkaniach strzeleckie dokonania Piecha miały w sobie nieco „pyrrusowego” charakteru – owszem – wspomniany bramki strzelał, ale nie przełożyło się to na jakikolwiek dorobek punktowy jego zespołu. I faktycznie jest coś osobliwego w takim doszukiwaniu się „klątwy”, bowiem już w następnej minucie Wisła powinna stanąć przed szansą na wyrównanie. Po główce Głowackiego futbolówkę ręką zatrzymał wybiegający z pola karnego Baranowski. I choć defensor gości uczynił to jeszcze w obrębie szesnastki to sędzia podyktował tylko rzut wolny okradając krakowian z najlepszej możliwej okazji na doprowadzenie do ewentualnego remisu. Można podejrzewać, że gdyby sędzia zareagował właściwie to Wiślacy mieliby zdecydowanie więcej pożytku ze strzału z 11 metrów, niż tego o który z wolnego pokusił się Stilić. Próba technicznego uderzenia powędrowała nad murem i nad poprzeczką bramki Treli. Kilka minut później – w 23 minucie sytuację Brożkowi wypracował Jović (dla którego był to debiut w Ekstraklasie), ale „najlepszy” napastnik Franciszka Smudy zbyt wolno zbierał się do strzału, dzięki czemu z interwencją zdążył skracający Brożkowi kąt Trela. 180 sekund później było już 2:0 dla gospodarzy, którym trzeba oddać to, że atakowali sporadycznie, ale gdy już to czynili robili to w sposób zarówno efektowny jak i efektywny. Tym razem piłkę na lewą flankę przerzucił Rachwał. Adresatem jego podania był Masłowski, który bez cienia zastanowienia, z pierwszej piłki podał w szesnastkę. Do futbolówki jako pierwszy dobiegł Wacławczyk – wolej z „pierwszej” choć nie zmierzał w światło bramki znalazł do niej drogę, odbijając się po drodze od Głowackiego i totalnie myląc Buchalika. Tym samym dla wiślackiego defensora był to wyjątkowo nieszczęśliwy dzień (po uprzednim wywalczeniu niepodyktowanej jedenastki). Dwie minuty później kolejną okazję wypracował sobie Piech, który ograł Dudkę jak dziecko – strzał z ostrego kąta, w kierunku bliższego słupka nie wylądował jednak w siatce – o dziwo! Skuteczność bełchatowian i tak była imponująca – 3 strzały – 2 bramki. Mimo trudnej sytuacji inicjatywa wciąż była po stronie gości, którzy długo operowali piłką. W 32 minucie na długie podanie w pole karne zdecydował się Sadlok – futbolówka niespodziewanie minęła wszystkich obrońców na co nie był przygotowany Brożek, który nie zdążył zamknąć akcji. 4 minuty później świetny strzał z ponad 20 metrów oddał Sarki. Po uderzeniu Nigeryjczyka piłka zmierzała pod poprzeczkę, ale Trela kolejny raz świetnie interweniował wybijając ją na rzut rożny. Tuż po wznowieniu gry z tego stałego fragmentu gry, walkę o pozycję z Baranowskim wygrał Głowacki, który głową (z pięciu metrów) skierował futbolówkę do bramki. Bramkarz bełchatowian musiał się też sporo napracować w 40 minucie meczu, ale ostatecznie udało mu się wybić na korner również groźne i mocne uderzenie Alana Urygi. Nie minęło następnych 60 sekund, a wielBŁĄD przytrafił się Dudce. Dzięki pomyłce „doświadczonego” zawodnika futbolówka znalazła się pod nogami Wacławczyka – strzał po długim rogu – choć niecelny mógł się podobać.
Trener Smuda musiał dobrze przepracować czas w przerwie meczu, bo na drugą odsłonę spotkania Wiślacy wyszli z jeszcze większym zapałem i animuszem. Już w 48 minucie przed kolejną szansą na strzelenie bramki stanął Brożek, ale po dynamicznym wejściu w pole karne i uderzeniu po długim rogu piłka nie znalazła drogi do bramki. Na usprawiedliwienie wiślackiego można powiedzieć, że kąt był względnie ostry i że napierał już na niego jeden z bełchatowian. Byłaby to jednak bardzo słaba i nieprzekonująca linia „obrony”. Dziesięć minut później „Brozio” znów miał swoją szansę. Po zagraniu Burligi z prawej strony (a lewą nogą) stojący przed bramką napastnik nie trafił w piłkę – i to dwukrotnie, próbując uczynić to zarówno prawą jak i lewą nogą. W 60 minucie na boisku pojawił się nowy piłkarz gości – Jean Barrientos. Urugwajczyk zachwycił (dając wiślackim kibicom nadzieję na „lepsze jutro”) już przy pierwszym dotknięciu piłki, zagrywając ją epicko piętą i uruchamiając szybką akcję swojego zespołu. Mało kto tak efektownie witał się z naszą rodzimą Ekstraklasą. Dwanaście minut później debiutujący piłkarz oddał swój pierwszy strzał, który choć celny nie mógł zaskoczyć Treli. Minutę później kolejny pojedynek z miejscowym bramkarzem przegrał Brożek (stykowa sytuacja i napastnik Wisły zdążył tylko lekko dziubnąć futbolówkę – a przy tym i samego golkipera, dając sędziemu pretekst do podyktowania faulu). Wisła grała – miała inicjatywę i sytuacje, ale mimo usilnych prób nie potrafiła doprowadzić do wyrównania. Problemów ze strzeleniem bramki nie mieli za to gospodarze, którzy po pierwszej stworzonej przez siebie w drugiej połowie sytuacji mogli cieszyć się z gola na 3:1. Uczynili to znów po bardzo ładnej, koronkowej i wysublimowanej akcji. W roli podającego – Kamil Wacławczyk, strzelającego Arkadiusz Piech i w 75’ gospodarze prowadzili już dwoma bramkami. Przyjezdnym trzeba oddać jednak to, że do samego końca grali ambitnie, starając się o zmniejszenie rozmiarów porażki, a może nawet remis. Takiej postawy nie zmieniła nawet czerwona kartka Sadloka (80’). Wynik nie uległ już jednak zmianie i po bardzo dobrym meczu piłkarze GKS Bełchatów wygrali z Wisłą 3:1. Piłkarze Kamila Kieresia grali dziś jak rasowy bokser, przez długi okres czasu przyjmując mocniejsze i lżejsze ciosy, wyczekując momentu do natarcia i trzykrotnie posyłając krakowskiego rywala na deski. O nokaucie nie może być jednak mowy. Wiślacy zagrali dziś najlepszy mecz w rundzie, wpisując się w niegdysiejsze powiedzenie „grali jak nigdy – przegrali jak zawsze”. Z każdym meczem Biała Gwiazda na koszulkach krakowian lśni coraz bardziej, ale po trzech niewygranych meczach (zaledwie 1 zdobyty punkt) najwyższy czas, by zaczęła świecić pełnym blaskiem. Zwłaszcza jeśli w Krakowie poważnie myślą o europejskich pucharach, które mimo chimerycznej postawy zespołu Franciszka Smudy jeszcze do niedawna były na wyciągnięcie ręki.
PGE GKS Bełchatów – Wisła Kraków 3:1 (2:1)
Piech 15’ i 75’, Głowacki 26’ (sam.) – Głowacki 36’
Żółte kartki: Grzegorz Baran – Jean Barrientos, Łukasz Garguła
Czerwona kartka: Maciej Sadlok (80’)
GKS Bełchatów: 44. Dariusz Trela – 5. Paweł Baranowski, 15. Adam Mójta, 17. Adrian Basta, 94. Marcin Flis – 3. Grzegorz Baran, 20. Patryk Rachwał, 9. Michał Mak (73’ 11. Łukasz Wroński), 30. Kamil Wacławczyk (86’ 10. Paweł Komołow), 88. Maciej Małkowski – 7. Arkadiusz Piech (90’+2 24. Damian Zbozień)
Wisła Kraków: 22. Michał Buchalik – 21. Łukasz Garguła, 6. Arkadiusz Głowacki, 5. Dariusz Dudka, 4. Maciej Sadlok – 20. Boban Jović (81’ 7. Maciej Jankowski), 34. Alan Uryga, 9. Rafał Boguski, 18. Semir Stilić (81’ 10. Łukasz Garguła), 11. Emmanuel Sarki (60’ 8. Jean Barrientos) – 23. Paweł Brożek