Powrót Derbów Trójmiasta można uznać za bardzo udany! Arka Gdynia zremisowała u siebie z Lechią Gdańsk 1:1. Bramkę dla gospodarzy zdobył Adrian Błąd, choć to goście osiągnęli prowadzenie po uderzeniu Marco Paixao.
Spotkanie rozpoczęło się bardzo dynamicznie i przez długi czas utrzymywało się na dość wysokim tempie. Już w 4. minucie Lechia mogła objąć prowadzenie, jednak po podaniu Milosa Krasicia, Flavio Paixao uderzył z bliskiej odległości w boczną siatkę. Dwie minuty później, równie groźnie odpowiedziała Arka – Marcus Da Silva uderzył zza pola karnego, ale na posterunku był Vanja Milinković-Savić.
Arkowcy częściej tworzyli sobie dogodne sytuacje. W 21. minucie niespodziewanie piłka skierowana w pole karne dotarła do Mateusza Szwocha, pomocnik uderzył nad poprzeczką w dobrej sytuacji. Po chwili świetny wrzut z autu przedłużony do niekrytego Dawida Sołdeckiego, piłkarz Arki główkuje, lecz również ponad bramką.
Lechiści dość przyczajeni, próbujący prostymi środkami dostać się na pole karne rywali, lecz w ostateczności to jednak oni jako pierwsi skuteczni wykorzystali swoją szansę. W 32. minucie Adam Marciniak nie wyskoczył do dośrodkowania, zrobił to natomiast Marco Paixao, zdobywając bramkę po dośrodkowaniu z lewej strony boiska. Duża w tym zasługa Sławomira Peszki, który świetnie zacentrował na głowę Portugalczyka. Goście osiągnęli prowadzenie uciszając jednocześnie stadion Arki. Lechia od momentu zdobycia gola przeważała, dopiero w końcówce przebudzili się Arkowcy. Wcześniej oglądaliśmy bardzo wyrównane spotkanie, żadna z drużyn nie potrafiła osiągnąć przewagi.
Mateusz Szwoch i spółka wyszli na drugą połowę z zamiarem odwrócenia losów spotkania. Było to jednak bardzo trudne, ponieważ świetnie dysponowany był dzisiejszego wieczoru Paixao. Portugalczyk mógł w 52. minucie drugi raz „ukarać” Arkowców, ale uderzył głową minimalnie obok bramki. Świetna dwójkowa akcja bliźniaków – Flavio dośrodkowuje, Marco strzela, zabrakło tylko większej precyzji. Pięć minut później, były zawodnik Śląska znów miał coś do powiedzenia, tym razem jednak w sytuacji sam na sam zatrzymał go Damian Zbozień.
Niewykorzystane sytuacje zemściły się na Lechii w 65. minucie. Autorem bramki rezerwowy, który pojawił się pięć minut wcześniej – Adrian Błąd. Gol padł po dośrodkowaniu, były piłkarz Zagłębia Lubin strzałem blisko środka bramki pokonał bramkarza Lechii, doprowadzając kibiców gospodarzy do wybuchu radości. Wyrównujące trafienie podziałało niezwykle mobilizująco dla podopiecznych Grzegorza Nicińskiego, to oni dyktowali warunki gry. Dwie minuty później było 2:1 dla Arki, lecz sędzia nie uznał tego gola, gdyż dopatrzył się pozycji spalonej Pawła Abbotta.
W ostatnim kwadransie, na boisku zrobiło się dość nerwowo. Zawodnicy obu drużyn notowali raz za razem głupie straty i popełniali niewymuszone błędy. Nie można się temu dziwić, gdyż waga tego spotkania była wręcz ogromna. W 86. minucie Arka złapała wiatr w żagle. Przyczyną tego była czerwona kartka dla Flavio Paixao, który brzydko przewrócił Krzysztofa Sobieraja.
Gospodarze próbowali wykorzystać tę nieudaną końcówkę w wykonaniu Lechii i zgarnąć w derbach komplet punktów. W 88. minucie Paweł Abbott uderzył głową po dośrodkowaniu, piłka wpadła w kozioł, ale ominęła bramkę! Lechiści jednak nie chcieli oddać tak łatwo poddać meczu w dziesiątkę. W 90. minucie mieli rzut wolny niebezpiecznie blisko bramki. Sebastian Mila ustawił piłkę na lewą nogę, ale uderzył wprost w Konrada Jałochę.
Derby zakończyły się remisem 1:1, ale emocji było co niemiara! Takie szlagiery aż chce się oglądać! Po remisie, przewaga Lechii nad Jagiellonią topnieje, choć to gdański klub nadal jest liderem Ekstraklasy. Dla Arki jest to cenny punkt, choć licznik spotkań bez wygranej gdynian od długiego czasu się nie zeruje.