/Bez bramek w meczu przyjaźni

Bez bramek w meczu przyjaźni

W meczu kończącym piątkowy wieczór z Ekstraklasą Cracovia podjęła na własnym stadionie poznańskiego Lecha. W dotychczas rozegranych wiosennych spotkaniach żaden z dzisiejszych rywali jeszcze nie przegrał. 

Cracovia dwukrotnie remisowała – 1:1 w meczach ze Śląskiem (u siebie) i Podbeskidziem (na wyjeździe), z kolei Lech bardzo szczęśliwie zremisował w Szczecinie – bramkę na wagę remisu strzelając w ostatnich sekundach meczu, a w meczu poprzedzającym ten dzisiejszy wygrał u siebie z Ruchem. Remis podtrzymałby passe obu drużyn, ale mimo przyjacielskiej otoczki na trybunach, trudno było oczekiwać by remis zadowalał którąkolwiek z zainteresowanych stron.

Pierwszych emocji w spotkaniu dostarczył pasiasty golkiper – Krzysztof Pilarz, który mając piłkę przy nodze pozwolił zbliżyć się do siebie Zaurowi, który zblokował próbę dalekiego podania. Na szczęście dla miejscowego bramkarza piłka wylądowała za linią końcową boiska, a nie w siatce. W tej samej minucie „groźnie” było także w szesnastce Kolejorza.

Po wrzutce Marciniaka i niepewnym wyjściu Gostomskiego do piłki dopadł Dialiba, ale sytuacja skończyła się na „niekontrolowanym zamieszaniu”. Trzy minuty później Żytkę na strzał nabrał Sadaev i gubiąc krycie rozegrał do lewej flanki. Groźne dośrodkowanie wyłapał jednak Pilarz.

Na pierwszy strzał w meczu piłkarze obu drużyn kazali czekać do 11 minuty. Sporo miejsca na 20. metrze miał Arnaud Djoum – Kameruńczyk z belgijskim paszportem zdecydował się na strzał, ale i tym razem bramkarz gospodarzy nie miał problemów z wyłapaniem płaskiego uderzenia. Dwie minuty później pierwszy strzał na bramkę oddali gracze Roberta Podolińskiego. Po dograniu z prawej strony w polu karnym odnalazł się Rakels i oddał BARDZO niecelny strzał głową – z perspektywy trybun wydaje się, że miał na tyle miejsca i czasu by spróbować przyjąć futbolówkę…

Musiało upłynąć kolejnych 12 minut by pod którąś z bramek zrobiło się na tyle ciekawie, by móc to opisać. Niecelny strzał oddał Marciniak (nie zmierzał w stronę bramki, ale po drodze ‘natknął’ się na któregoś z przeciwników), a próba dobitki oscylowała gdzieś pomiędzy ni to strzałem i ni podaniem. W 32 minucie swoją „kwazi-okazję” mieli goście. Po energicznym wejściu Pawłowskiego i podaniu na krótki słupek do futbolówki dopadł Arajuuri, który stojąc tyłem do bramki oddał równie ekwilibrystyczny co niecelny strzał. Kwestię „zagrożeń” w pierwszej połowie zamknęła bardzo niecelna próba Djouma, stanowiąc idealne podsumowanie pierwszych 45 minut.

Jeden celny strzał w pierwszej połowie nie rozpalił wyobrażeń o tym, by w drugiej odsłonie móc spodziewać się większych emocji. Choć zadbanie o nieco więcej wrażeń niż „zero z pierwszej połowy” wcale nie powinno być aż tak trudne – zwłaszcza dla odpowiednio zmotywowanych, profesjonalnych piłkarzy.

Od pierwszych sekund drugiej połówki to piłkarze Lecha wyglądali na bardziej zmotywowanych i ofensywnie ukierunkowanych. Nie przełożyło się to jednak na żadną dobrą okazję pod bramką Pilarza. Wręcz przeciwnie – to „Pasy” jako pierwsze mogły strzelić bramkę. W 50 minucie rzut wolny z prawej strony wykonywał Budziński, a do piłki doszedł – nie będzie tu zaskoczenia – Covilo. Po dobrym uderzeniu głową piłka poszybowała jednak nad poprzeczką.

Trzy minuty później strzał z okolic 20. metra oddał Barry Douglas (z prostego podbicia, po długim rogu). Piłka z każdym kolejnym metrem szybowała ku górze ostatecznie przelatując nad poprzeczką. I można tego żałować, bo byłby to gol wyjątkowej urody. Nie zdążyło upłynąć 60 sekund, a sytuację z gatunku 100% stworzyli sobie gospodarze. Trzeba im przy tym oddać, że 100% owej sytuacji zawdzięczają chaosowi. Akcję rozpoczął Kapustka rozrzucając futbolówkę do prawej strony – tam dopadł do niej Dialiba, który wrzucił ją w szesnastkę. Niezbyt dokładnie, ale dzięki nieudolności rywala , który nieczysto trafił w futbolówkę piłka znalazła się na lewej stronie, gdzie głową – ponownie do środka zgrał ją Marciniak. Piłka znalazła się pod nogami Kapustki, który z 11 metrów strzelił tak, że na piątym metrze Gostomski nie miał problemów z oddaleniem zagrożenia – a powinien.

Przyjezdni również mieli swoją setkę. W 67 minucie futbolówka z prawej strony niebezpiecznie poszybowała w pole karne Cracovii. Akcję zamykał na 3. Metrze Sadaev – strzał głową i…poprzeczka! Futbolówka trafiła jeszcze w stojącego przed bramką Hamalainena – odbiła się jednak za lekko i choć zmierzała w stronę bramki to Pilarz zdążył zatrzymać ją na linii. Nie ma co wyprzedzać faktów, ale Kolejorz lepszej okazji już sobie nie stworzył, właściwie tylko raz „poważniej” zagrażając Cracovii, gdy w 80’ mocno i celnie zza szesnastki uderzał Lovrencsics – tylko rzut rożny.

Minutę później jedną z nielicznych składnych i dobrych akcji przeprowadzili krakowianie. Kapustka dalekim podaniem z głębi pola FENOMENALNIE uruchomił Rakelsa. Na jego nieszczęście zdołał trącić piłkę ostatni z obrońców, co znacznie utrudniło Łotyszowi dynamiczne kontynuowanie akcji. Mimo wszystko Rakels odnalazł się w sytuacji i wystawił futbolówkę jednemu z kolegów – strzał nie z tej ziemi – wylądował na stadionowym dachu. Zawodnik Pasów może cieszyć się jednak z tego, że nie udało mi się go zidentyfikować, oszczędzając mu tym samym złej sławy. Mimo jeszcze kilku pomniejszych sytuacji żadnej z drużyn nie udało się znaleźć drogi do bramki.

Mecz zakończył się sprawiedliwym, w pełni zasłużonym remisem. Oba zespoły zagrały słabe spotkanie i żaden z nich nie zasłużył w tym meczu na trzy punkty, a można było odnieść wrażenie, że nawet tego nie chciały. Wszakże przyjacielski remis zadowoli każdą z kibicowskich stron.

Cracovia – Lech Poznań 0:0 (0:0)

Żółte kartki: 67. Bartosz Kapustka (31’), 5. Miroslav Covilo (60’), 7. Boubacar Dialiba (63’), 62. Erik Jendrisek (90+) – 95. Zaur Sadaev (37’), 3. Barry Douglas (90+)

Cracovia: 80. Krzysztof Pilarz, 4. Mateusz Żytko, 3. Sreten Sretenović, 24. Piotr Polczak, 8. Krzysztof Nykiel (70’ 96. Mateusz Wdowiak), 5. Miroslav Covilo, 67. Bartosz Kapustka (84’ 14. Damian Dąbrowski), 6. Adam Marciniak, 27. Marcin Budziński (60’ 62. Erik Jendrisek), 7. Boubacar Dialiba, 92. Deniss Rakels

Lech: 33. Maciej Gostomski, 3. Barry Douglas, 4. Tomasz Kędziora, 6. Łukasz Trałka, 8. Szymon Pawłowski (59’ 77. Keita), 11. Gergo Lovrencsics (80. 28. Dariusz Formella), 19. Kasper Hamalainen (77’ 24. Dawid Kownacki), 23. Paulus Arajuuri, 35. Marcin Kamiński, 88. Arnaud Djoum, 95. Zaur Sadaev

Widzów: 9151

Autor: Michał Bielecki

Kibol Kolejorza. Nie boi się tak o sobie mówić - z wykształcenia jest filologiem polskim, więc wie, co słowo "kibol" oznacza w gwarze wielkopolskiej. Na międzynarodowej arenie od ponad 10 lat dopinguje Borussię Dortmund oraz Chelsea Londyn. W wolnych chwilach biega i jeździ na rowerze.