/Dobra w pierwszej i kiepska w drugiej połowie Lechia – to wystarcza na Ruch

Dobra w pierwszej i kiepska w drugiej połowie Lechia – to wystarcza na Ruch

W Gdańsku Lechia pokonała dziś Ruch Chorzów 2:1 po dwóch całkiem różnych połowach w swoim wykonaniu.

połowach w swoim wykonaniu.

W pierwszych chwilach grali jak równy z równym i kto wie jak potoczyłyby się losy tego spotkania, gdyby w 7. minucie Stępiński wykorzystał dobre dośrodkowanie Konczkowskiego i nieuwagę gdańskich defensorów. Nie zrobił tego jednak, a później – choć i po stronie Ruchu pojawiały się kolejne okazje – to gospodarze byli lepsi. Początkowo wprawdzie mało skuteczni: Peszko otrzymując piłkę od Mili sprawnie minął z nią kilku przeciwników, ale nie umieścił jej w siatce, Flavio przeliczył się nieco z własnymi możliwościami próbując przelobować Putnockiego, który bezbłędnie rozczytał jego zamiary i nie dał się zwieść. Ale już w 25. minucie dopięli swego. Po wybornej akcji Krasica, który minął Koja i Cichockiego na skrzydle, piłka dotarła na głowę Kuświka, a ten już dobrze wiedział co z nią zrobić. Po zdobyciu bramki Lechiści zaatakowali z jeszcze większym impetem, w rezultacie podwyższając prowadzenie już 10 minut później, gdy Flavio wykorzystał błąd Koja i strzelił w środek bramki pokonując chorzowskiego golkipera.

Znacznie mniej żwawo weszła Lechia w drugą połowę spotkania. Rumieńców tym zawodom mógł więc dodać tylko gol kontaktowy, a doczekaliśmy się go już w 56. minucie gdy po stracie Krasica, Tomasz Podgórski strzelając z ostrego kąta sprowokował błąd Savicia. Bramkarz gospodarzy pomylił się dość kuriozalnie i w znacznym stopniu przyłożył się do zmiany wyniku na tablicy. Strata gola nie bardzo jednak pobudziła gdańszczan do działania. Teraz to goście częściej utrzymywali się przy piłce, a tempo gry wiele pozostawiało do życzenia. Mimo zmian w zespole gospodarzy, reżyserem gry pozostawał Ruch. W 70. minucie Łukasz Moneta spróbował uderzenia z dystansu, obił jednak tylko poprzeczkę bramki. Kilka jeszcze razy sporo działo się w polu karnym Lechii i tylko nieskuteczność Ruchu i czasami ryzykowne interwencje Milinkovicia-Savicia ratowały gdańszczan przed stratą kolejnego gola.

Przewagi w drugiej połowie chorzowianom nie udało się udokumentować drugą bramką. Co więcej kończyli mecz w dziesiątkę po tym, jak w doliczonym czasie gry czerwoną kartką ukarany został Michał Koj. Biało-zieloni z trudem, bo z trudem, ale jednak dowieźli zwycięstwo do ostatniego gwizdka. Tym samym goście nie wybili argumentu z ręki tych, którzy już kilka tygodni temu stawiali na 3 punkty dla Lechii w tym starciu z powodów nie całkiem sportowych. Wtedy czy teraz, grając jak grali, lechiści dopisują kolejne oczka na swoje konto i nie pozwalają upragnionym pucharom za bardzo się oddalić.

Lechia Gdańsk – Ruch Chorzów 2:1 (2:0)
1:0 – Kuświk 25′
2:0 – F.Paixao 35′
2:1 – Podgórski 56′

Składy:

Lechia Gdańsk: Vanja Milinković-Savić – Rafał Janicki, Mario Maloca, Jakub Wawrzyniak – Milos Krasić (82′ Lukas Haraslin), Michał Chrapek (73′ Gerson) – Grzegorz Wojtkowiak, Sebastian Mila (69′ Aleksandar Kovacević), Sławomir Peszko – Flavio Paixao, Grzegorz Kuświk.

Ruch Chorzów: Matus Putnocky – Martin Konczkowski, Rafał Grodzicki, Mateusz Cichocki, Michał Koj – Łuksz Surma, Łukasz Hanzel – Tomasz Podgórski (74′ Przemysław Bargiel), Patryk Lipski, Łukasz Moneta (85′ Michał Efir) – Mariusz Stępiński.

Żółte kartki: Milinković-Savić (Lechia), Stepiński, Grodzicki, Lipski (Ruch).

Czerwona kartka: Koj (Ruch) /90+3′ za faul/.

Sędzia: Daniel Stefański (Bydgoszcz).

Widzów: 13 005.

Krakowianka z wyboru. W derbach stolicy Małopolski kibicuje północnej stronie Błoń. Lubi podróżować po Polsce, zwykle "przypadkowo" natrafiając na spotkania Ekstraklasy lub polskiej reprezentacji. Zwykle można ją spotkać z aparatem. Pasjonatka oceanografii.