/Wdowczyk znalazł receptę. Wisła znów wygrywa.

Wdowczyk znalazł receptę. Wisła znów wygrywa.

W drugim z piątkowych spotkań 28. kolejki Ekstraklasy, Wisła zdemolowała Jagiellonię 5:1(4:0), odnosząc tym samym pierwsze zwycięstwo przy Reymonta od sierpnia zeszłego roku. Dla białostoczan to druga z rzędu kompromitująca porażka na wyjeździe. Przed dwoma tygodniami ekipa Michała Probierza w podobnych rozmiarach „uległa” Lechii.

Objęcie trenerskiej posady w Wiśle przez Dariusza Wdowczyka było sporym zaskoczeniem – dla samych kibiców jak i ekspertów. Zwłaszcza, że jeszcze kilkadziesiąt godzin wcześniej Wdowczyk stwierdził wprost, że „trudno mu sobie wyobrazić, że drużyna nagle się podniesie”. Chyba wówczas nie wiedział jeszcze, że to jemu przyjdzie w udziale tę drużynę podnosić i z należytym przymrużeniem oka można stwierdzić, że obecnie jest adwokatem we własnej sprawie – ze znakomitym efektem. W ciągu niespełna tygodnia pracy, nowemu opiekunowi Wisły udało się przełamać dwie fatalne serie. W poniedziałek Biała Gwiazda wygrała w Niecieczy (pierwsze zwycięstwo od 6 listopada). Dziś, dowodzona przez trenera Wdowczyka ekipa uporała się z jeszcze bardziej „wstydliwym osiągnięciem”. Wiślacy wygrywając z Jagiellonią, odnieśli piersze zwycięstwo na własnym boisku od 28 sierpnia zeszłego roku, potrzebując do tego (aż) dziesięciu meczów, na przestrzeni 203 dni [!]. Nowy trener, do przełamania dwóch niechlubnych serii potrzebował zaledwie 6 dni pracy. W swoim debiucie przed krakowską publicznością, Wisła Wdowczyka wysoko pokonała Jagiellonię 5:1.

Duża w tym zasługa postawy samych rywali. W 7. minucie Vassiljev zdecydował się na wycofanie futbolówki do strefy obronnej, ale zrobił to bardzo nieprecyzyjnie. W efekcie, w walce o piłkę doszło do biegowego pojedynku Tarasovsa z Boguskim, w którym szybszy okazał się ten drugi, będąc blisko wyjścia sam na sam z Drągowskim. Uniemożliwił mu to jego rywal, za co wkrótce (już w 8. minucie) obejrzał w pełni zasłużony, czerwony kartonik. Przed wiślakami pojawiła się perspektywa rozegrania prawie całego meczu z handicapem jednego zawodnika. W 15. minucie, współtwórca nieciekawej sytuacji przyjezdnych – Konstantin Vassiljev zapłacił za swoją niefrasobliwość opuszczeniem boiska, oddając miejsce na placu gry zawodnikowi o ściśle defensywnym usposobieniu. Pozory i boiskowa pozycja mogą jednak mylić. Udowodnili to defensorzy Wisły odważnie podłączając się do ofensywy.

W 23. minucie, z dystansu bardzo groźnie na bramkę Drągowskiego uderzył Arkadiusz Głowacki. Młody golkiper „Jagi” przeniósł piłkę nad poprzeczką, ale już w następnej minucie, w obliczu „ponowienia” z dystansu – tym razem w wykonaniu Macieja Sadloka był już bezradny. Spokojnie i cierpliwie grający gospodarze z każdą akcją stawiali na swoim. Na kolejne bramki nie trzeba było długo czekać. Prowadzenie gospodarzy podwyższył Paweł Brożek, strzelając dwie bramki w krótkim odstępie czasu, a jeszcze przed przerwą rywali dobił Rafał Wolski, w nieco przypadkowej sytuacji lobując głową Drągowskiego. Po zmianie stron krakowianie dorzucili „tylko” jedną bramkę, którą zdecydowanie można uznać za ozdobę spotkania. Cross Małeckiego znalazł na prawej flance Jovicia, a słoweński defensor efektownym zgraniem z powietrza „przekazał” futbolówkę Boguskiemu, który przy pierwszym kontakcie uderzył piłkę nożycami – w powietrzu. I choć po interwencji Drągowskiego piłka niemrawie wtoczyła się do bramki, to okoliczność zdobycia tego gola wymaga oklasków, podziwu i uznania.

Obrazu i postawy wiślaków nie zniekształca nawet stracona bramka. W 70. Karol Świderski wykorzystał precyzyjnym uderzeniem z rzutu wolnego nienajlepsze ustawienie Miśkiewicza. Wisła – Jagiellonia 5:1. Krakowianie pod wodzą nowego szkoleniowca legitymują się świetnym bilansem bramek 9:3 – i to na przestrzeni zaledwie dwóch spotkań. Sześć zdobytych przez Wisłę Wdowczyka punktów sprawia, że krakowscy kibice, którzy jeszcze niedawno przecierali oczy ze zdumienia, licząc się z tym, że ich ulubieńcy co najwyżej powalczą o utrzymanie (które wcale nie miało być czymś pewnym), mogą nieśmiało spoglądać nieco wyżej w tabeli, przymierzając się do czołowej ósemki. Po wygranej z Jagiellonią wiślacy przesunęli się na 10. miejsce w tabeli (z 14.), tracąc do ostatniego premiowanego grą w TOP8 miejsca tylko trzy oczka (swoją drogą zajmuje je Jagiellonia). Trzeba przy tym pamiętać, że w tej kolejce do rozegrania zostało jeszcze sześć spotkań – Wisłę w tabeli mogą przeskoczyć jeszcze trzy drużyny, a te ją wyprzedzające nieco się oddalić. Niezależnie od pozostałych rozstrzygnięć tej rundy, w Krakowie mają jednak powody do radości, a nawet umiarkowanego optymizmu. Postawa, wyniki i radość z gry już teraz nakazują sądzić, że wybór nowego szkoleniowca był dobrym posunięciem wiślackich decydentów. Na daleko idące wnioski przyjdzie jeszcze czas – wszak Wdowczyk poprowadził Wisłę w zaledwie dwóch spotkaniach. Wystarczyło to jednak, by przysporzyć jej kibicom mnóstwo, tak nieznanej w ostatnich miesiącach radości.

Wisła Kraków – Jagiellonia Białystok 5:1 (4:0)
1:0 -Maciej Sadlok 24′
2:0 – Paweł Brożek 33′
3:0 – Paweł Brożek 39′
4:0 – Rafał Wolski 45′
5:0 – Rafał Boguski
5:1 – 63′ – Karol Świderski 70′

Czerwona kartka: Tarasovs (Jagiellonia – za faul taktyczny, 8 minuta).

Żółte kartki: Guzmics – Guti, Góralski.

Składy:
Wisła:
Miśkiewicz – Jović, Głowacki, Guzmics, Sadlok – Boguski (77′ Bałaszow), Wolski (77′ Cywka), Brożek, Popović, Małecki, Ondrasek (34′ Brlek).

Jagiellonia: Drągowski – Burliga, Guti, Tarasovs, Tomasik – Frankowski (77′ Mystkowski), Vassiljev (15′ Madera), Cernych, Góralski (45′ Romanczuk), Grzyb – Świderski.

Widzów: 11 564