/Wisła i Pogoń wciąż czekają na wiosenne zwycięstwo

Wisła i Pogoń wciąż czekają na wiosenne zwycięstwo

Sergiusz Wiechowski – zapewne wielu „współczesnym” kibicom piłki nożnej to nazwisko niewiele mówi (tak jak do niedawna i mnie). Podejrzewam, że wspomnianą postać pamiętać mogą tylko najstarsi szczecinianie…i co poniektórzy krakowianie. Bowiem to właśnie wspomniany i wymieniony z nazwiska w pierwszym zdaniu piłkarz, 19 sierpnia 2000 roku strzelił w Krakowie w meczu z Wisłą dwie bramki, a jego Pogoń wygrała wówczas 1:2. Od tego czasu i wyczynu Wiechowskiego Pogoń nie potrafiła wygrać przy Reymonta, zaliczając po drodze kilka niemiłych epizodów, jak choćby ten ostatni – z maja 2014, gdy Wiślacy odprawili dzisiejszych rywali wymownym 5:0.

Do piątkowego spotkania oba zespoły przystępowały w podobnych nastrojach – bez zwycięstwa w pierwszym tegorocznym meczu. Tutaj wszelkie podobieństwa się kończą. W Szczecinie mogą żałować, że w meczu z Lechem oddali poznaniakom dwa punkty w ostatnich sekundach, Z kolei podopieczni Franciszka Smuda w Gdańsku zasłużenie przegrali z Lechią, w ciągu całego meczu nie stwarzając sobie praktycznie żadnej faktycznie groźnej sytuacji. Wiadomo jednak, że „jedna jaskółka wiosny nie czyni” i przed dzisiejszym spotkaniem ciężko było wskazać faworyta.

Na pierwszą sytuację w meczu nie czekaliśmy zbyt długo. Już w trzeciej minucie futbolówka trafiła do Marcina Robaka, który próbował zaskoczyć Buchalika kąśliwym strzałem po długim rogu. Na szczęście dla wiślackiego bramkarza piłka minęła słupek. Najlepszy snajper Pogoni nie przejmował się zbyt długo tym niepowodzeniem, oddając w 9 minucie kolejny strzał. Tym razem po uderzeniu z 25 metrów piłka poszybowała nieznacznie nad poprzeczką wiślackiej bramki. Mijały kolejne minuty – mecz z perspektywy trybun oglądało się dobrze, ale brakowało tego co dla piłkarskich widowisk najważniejsze – klarownych sytuacji z obu stron. Za taką ciężko bowiem uznać uderzenie z wolnego w mur (17’ – Pogoń). Pięć minut później krakowscy kibice w końcu doczekali się sytuacji pod bramką przyjezdnych. Szarżujący Boguski, będąc już w polu karnym przerzucił piłkę na drugą stronę. Adresatem podania okazał się być Jankowski. Po zagraniu „Jankesa” piłka trafiła w ręce Janukiewicza, ale próbę Wiślaka ciężko zakwalifikować jako strzał z krwi i kości (co najwyżej do meczowej statystyki). Dwie minuty pierwsze „pełnoprawne” uderzenie gospodarzy wylądowało w siatce. Piłkę z prawej strony wrzucił Burliga – głową nie sięgnął jej Stępiński, ale całą akcję zamykał Brożek, który pewnie zmieścił futbolówkę pod poprzeczką szczecińskiej bramki. W odpowiedzi kolejny raz próbował Robak – niecelnie. W 26 minucie mogliśmy oglądać jedną z najładniejszych akcji Wisły w pierwszej połowie. Krakowianie zagrali koronkowo – wymienili kilka podań z pierwszej piłki, ale to najważniejsze – potencjalnie otwierające drogę do bramki do Boguskiego już nie dotarło. Pięć minut później do posłanej przez Stilicia z wolnego futbolówki wyskoczył Arkadiusz Głowacki, ale uderzył nad bramką. Siedem minut później w szesnastce Janukiewicza znów się zakotłowało. Brożek oddał celny strzał na bramkę gości – wydawało się, że akcja skończy się w rękawicach szczecińskiego golkipera. Ten dość nieoczekiwanie nie utrzymał piłki w rękach, a przy próbie wybicia jeden z jego obrońców nastrzelił Stilicia. Choć futbolówka zmierzała w stronę bramki to Serb został trafiony zbyt lekko, by piłka mogła trafić do siatki, dzięki czemu szczecińskim defensorom udało się zażegnać przypadkowe niebezpieczeństwo. Trzy minuty przed końcem pierwszej połowy, przy spokojnej grze i próbie wyprowadzenia piłki prosty wielbłąd przytrafił się Sadlokowi, co skrzętnie wykorzystali piłkarze Pogoni. Robak (który dostał „podanie” od Sadloka) uruchomił na lewej stronie Danielaka, który wpadł w szesnastkę, gdzie bez pardonu potraktował go Uryga. Arbiter – Paweł Gil bez wahania wskazał na wapno. Jedenastkę pewnie wykorzystał Robak, którego uderzenie było pierwszym celnym strzałem przyjezdnych w meczu. Nie mniej jednak w 43’ mieliśmy remis – 1:1. Podrażnieni podarowaniem rywalom wyrównującej bramkijeszcze w pierwszej połowie zagrozili ponownie Janukiewiczowi. Już w doliczonym czasie gry z wolnego celnie uderzył Stilić – Janukiewicz „wypłuł” piłkę przed siebie, ale na tyle szczęśliwie, że nie dopadł do niej żaden z zawodników Białej Gwiazdy – okazję na dobitkę miał chwilę później Sadlok, ale z 20 metrów uderzył równie soczyście , co niecelnie.

Od początku drugiej połowy na boisku pojawił się Donald Wilde Guerrier (w miejsce Stępińskiego) i trzeba przyznać, że wniósł sporo ożywienia do gry swojego zespołu. W przeciągu kilkunastu minut drugiej połówki piłkarze Franciszka stworzyli sobie więcej sytuacji niż w całej pierwszej połowie, a „przodownikiem” w tej materii okazał się właśnie Guerrier, który marnował sytuacje w 50’ (niecelnie), 55’ (również niecelnie), 70’ (ta sytuacja wymaga dłuższego komentarza) oraz 73’ (celnie, choć mógł w tej sytuacji poszukać w szesnastce, któregoś z kolegów). Najlepszą okazję Haitańczyk miał w 70’ , gdy doskonałą piłkę w pole karne posłał Burliga. Guerrier równie dobrze wyszedł do piłki całkiem gubiąc krycie, mając przed sobą tylko stojącego w bramce Janukiewicza posłał futbolówkę głową nad bramką…Sędzia ostatecznie odgwizdał spalonego, ale nawet to nie usprawiedliwia wątpliwej „dyspozycji” krakowskiego DG77. Wiślaccy rezerwowi mogli, a nawet powinni przesądzić o losach piątkowej rywalizacji. Oprócz wspomnianego już Donalda okazje miał również Emmanuel Sarki, który zmarnował dwie 100% okazje – odpowiednio w 68’ i 78’ – właściwie w bliźniaczo podobnych, dość przypadkowych sytuacjach. Najpierw, przedłużona głową przez jednego ze szczecinian piłka trafiła pod nogi mocno zaskoczonego tym faktem Brożka, który niezbyt przekonująco zabrał się z akcją. Udało mu się jednak jakoś dograć do środka, futbolówka trafiła pod nogi Sarkiego, który w doskonałej sytuacji posłał piłkę wprost w interweniującego obrońcę. Dziesięć minut później, w zamieszaniu pod bramką Janukiewicza futbolówka znów trafiła do Nigeryjczyka (a zarazem reprezentanta Haiti), który w kolejnej doskonałej sytuacji strzelił wprost w golkipera. Co złego by nie powiedzieć o próbach Sarkiego, to trzeba mu oddać, że piłka szuka go w polu karnym – szkoda tylko, że sam skrzydłowy Wisły nie za bardzo potrafi odnaleźć się w strzeleckiej sytuacji. Wisła w drugiej połowie dominowała, ale swoje okazje mieli również goście (Rogalski, Murawski, Robak), ale „procentowo” daleko im do szans gospodarzy. Konkretne zagrożenie stworzyli jednak dopiero w 90 minucie – uderzona przez Gollę piłka znalazła w polu karnym Hernaniego, który w doskonałej sytuacji fatalnie przestrzelił – uderzył z pierwszej, choć miał na tyle dużo czasu i miejsca, że spokojnie mógł przyjąć futbolówkę. Kilkadziesiąt sekund później czerwoną kartkę obejrzał Guzmics (druga żółta za zagranie ręką), co pozwoliło piłkarzom Pogoni nabrać nieco wiatru w żagle. Po rzucie wolnym sprokurowanym przez Węgra Buchalika starał się zaskoczyć Nunes – groźnie i celnie, ale Wiślak spisał się bez zarzutu instynktownie odbijając piłkę. W samej końcówce swoją okazję miał również Murawski, ale po przebiegnięciu kilkudziesięciu metrów i dwukrotnym nawinięciu „kryjących” go defensorów zabrakło mu już sił na konkretne uderzenie i Buchalik nie mógł mieć żadnych problemów ze złapaniem piłki – i nie miał. Niedługo potem sędzia zakończył spotkanie. Wisła – Pogoń 1:1 i choć sam mecz, a zwłaszcza piłkarze Wisły nie zachwycili. Być może dzisiejsze dokonania podopiecznych Franciszka Smudy komentowalibyśmy w nieco przychylniejszym, gdyby w drugiej połówce meczu udałoby im się wykorzystać choć jedną z licznych okazji. Tak się jednak nie stało i z przebiegu spotkania z remisu bardziej powinni cieszyć się goście, którzy w końcówce (dość nieoczekiwanie) mogli odwrócić losy spotkania. Nie udało im się to i niemoc Pogoni na Reymonta trwa – w tym wieku Pogoń na stadionie Wisły nie wygrała.

Wisła Kraków – Pogoń Szczecin 1:1 (1:1)

Paweł Brożek 24’ – Marcin Robak 43’

Żółte kartki: Guzmics (19’), Guerrier (62’), Sarki (90’+) – Danielak (21’)

Czerwona kartka: Guzmics (90’+, za drugą żółtą)

Wisła: 22. Michał Buchalik – 21. Łukasz Burliga, 6. Arkadiusz Głowacki, 26. Richard Guzmics, 4. Maciej Sadlok – 7. Maciej Jankowski (58’ 11. Emmanuel Sarki), 34. Alan Uryga, 18. Semir Stilić, 9. Rafał Boguski (74’ Dariusz Dudka), 14. Mariusz Stępiński (46’ Wilde Donald Guerrier) – 23. Paweł Brożek

Pogoń: 84. Radosław Janukiewicz, 9. Adam Frączczak, 44. Hernani, 14. Wojciech Golla, 15. Hubert Małynia – 6. Rafał Murawski, 23. Mateusz Matras – 17. Maksymilian Rogalski, 99. Vladimirs Kamess (74’ 93. Łukasz Zwoliński), 20. Karol Danielak(59’ Ricardo Nunes) – 11. Marcin Robak

Krakowianka z wyboru. W derbach stolicy Małopolski kibicuje północnej stronie Błoń. Lubi podróżować po Polsce, zwykle "przypadkowo" natrafiając na spotkania Ekstraklasy lub polskiej reprezentacji. Zwykle można ją spotkać z aparatem. Pasjonatka oceanografii.